Z powodu chwili wytchnienia i pobudki przez namolnego sąsiada przed namolnym budzikiem, leżąc w łóżku po upojnej nocy
z laptopem, zastanawiałem się skąd się wzięła taka różnorodność dźwięków w przywoływaniu kotów.
Mój namolny sąsiad uznał, że przebijające się przez mur-beton, płot, okna i moją kołdrę: ''KYĆKYĆKYĆKYĆKYĆ'' zdoła zwabić nieszczęsne zwierzę. Za to moja urocza cioteczka, stara panna, preferuje zajadłe: ''cicicicici cicicicici'' lub formę wołacza: ''KYYYCIĆ! KYYYCIĆ!'' bez zmiękczania. Mnie i zwierzęta w koło, zadowala zwyczajne ''kici kici''.
Aczkolwiek największy fun jest wtedy, gdy kot wyuczy się przychodzić na ''no chodź''. Innych form niestety nie słyszałem...
I z tymi rozważaniami was zostawię, udając się zajrzeć w zielone, obłędne oczy mojej stomatolog.
Niestety ona musi patrzeć na mnie, co chyba wynagrodzi jej obłędnie zielona stówka za wizytę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję, że dzielisz się ze mną swoją opinią.
Z przyjemnością wykorzystam Twoje wskazówki w dalszej pracy nad blogiem.