sobota, 31 października 2015

Jest taka maszynka do...

W podziękowaniu czatowiczom za świetną rozgrywkę, upamiętniam kultowy moment dla potomności:



Edytowane 1.11.15r

Autorem rysunku jest Szara_Komórka.
Autorem aluzji dotyczącej wibratora jestem ja.

piątek, 30 października 2015

Ciemna strona internetów

~przychodzi: bitki



wibrująca_mrówka: co to miało być?
bitki: wibrująca_mrówka nie badz bezpieczny
bitki: poeta pamieta
bitki: wibrująca_mrówka zniszcze cie
bitki: i zemme1
bitki: suke
wibrująca_mrówka: weź idź
bitki: wibrująca_mrówka zalatwie cie
bitki: chory smieciu
bitki: bity
wibrująca_mrówka: kanapki mi jeszcze zrób
bitki: wibrująca_mrówka lodziaro
bitki: wibrująca_mrówka obciagaro
bitki: wibrująca_mrówka lodziaro
bitki: wibrująca_mrówka obciagaro
bitki: wibrująca_mrówka obciagarko
bitki: wibrująca_mrówka lodziarko
bitki: wibrująca_mrówka obciagarko
bitki: wibrująca_mrówka lodziaro
bitki: wibrująca_mrówka obciagaro
bitki: wibrująca_mrówka lodziarko obciagarko
wibrująca_mrówka: że też ci się chce..
bitki: wibrująca_mrówka obciagaro lodziaro
bitki: wibrująca_mrówka dajko
bitki: wibrująca_mrówka PUSZCZALSKA DAJKO OBCIAGARKO LODZIARKO
~Zgłoszenie zostało wysłane!
bitki: wibrująca_mrówka wibrująca_mrówka wibrująca_mrówka wibrująca_mrówka wibrująca_mrówka wibrująca_mrówka wibrująca_mrówka wibrująca_mrówka wibrująca_mrówka wibrująca_mrówka wibrująca_mrówka wibrująca_mrówka wibrująca_mrówka wibrująca_mrówka wibrująca_mrówka wibrująca_mrów
wiedzma___: ban? Ignor?
wibrująca_mrówka: tabletki nasenne?
~odchodzi: bitki
~przychodzi: bitki
bitki: wibrująca_mrówka pociag mi dajko obciagarko
bitki: ssij
~odchodzi: bitki

***

To uczucie, kiedy jakiś debil w internecie grozi mi po raz setny:
Kiedy ktoś w komentarzach grozi, że mnie znajdzie i zabije –

czwartek, 29 października 2015

Minuta ciszy dla człowieka z misją

Wujek_Pozytrona: Gabinet rodzinny Pozytronów czy potrzebujesz pomocy psychologicznej drogi chłopcze? Masz problemy?
dawid22: Słuchajcie, przeszedłem już przez wszystko i też chyba tak jak wy interesuje się psychologią
wibrująca_mrówka: to albo się interesujesz albo tak jak oni.
Pozytron: wszystko???
dawid22: depresja, fobie, chyba nawet schizofrenia itp
Wujek_Pozytrona: Masz omamy?
dawid22: cały czas mam jakieś objawy, ale mega sobie dobrze teraz z tym radzę
Pozytron: my bardzo się interesujemy psychologią. Wszyscy nosimy okulary
Wujek_Pozytrona: Przeciwsłoneczne
dawid22: a ja czytam książki psychologiczne
bezsenna_czapka: wow,książki...
wibrująca_mrówka:
Wujek_Pozytrona: I co tam w nich wyczytałeś Dawidzie?
dawid22: no wszyscy macie problemy tak?
Wujek_Pozytrona: Tak
dawid22: poważnie jak coś
bezsenna_czapka: tak,mamy
Pozytron: tak. Potrzebujemy pomocy
Wujek_Pozytrona: Ja mam duży problem
wibrująca_mrówka: ja nie mam, ja tu tak towarzysko. ale czasem udaje, że mam, żeby innym przykro nie było.
Wujek_Pozytrona: Mrówka też ma ale on jest wstydliwy. nie chce o nich opowiadać
dawid22: No napiszecie coś więcej? Ja znam problemy z doświadczenia i teorii tzn jestem ekspertem z doświadczenia i troche mniej z teorii
Pozytron: Może w końcu przybył ktoś, kto się zna
dawid22: Może ktoś jest taki
Pozytron: Dawidzie, czy pomożesz nam?
dawid22: wibrująca mrówka, ty często tu jesteś co?
wibrująca_mrówka: widać, nie?
dawid22: a ty jesteś facetem czy kobietą?
wibrująca_mrówka: a różnie. w soboty facetem, ale od środy do piątku to kobietą
dawid22: a ty bezsenna czapka?
wibrująca_mrówka: a czapka odwrotnie. żeby równowaga była.
Pozytron: Ja tu zaglądam raz na rok.
Wujek_Pozytrona: Pozytron ale ja mam pecha że na Ciebie wtedy trafiam
dawid22: dlaczego w soboty facetem?
wibrująca_mrówka: a bo ruch największy
Pozytron: W poniedziałki na wózku jeździ
wibrująca_mrówka: Pozytron to ci się udało. teraz mnie klepnij w plecy bo się zakrztusiłem sokiem
dawid22: No albo jestescie wypici albo naćpani innej opcji chyba nie ma
bezsenna_czapka: dawid22 zależy od faz księżyca
Wujek_Pozytrona: Nic nie piłem
Pozytron: Dawidzie, czy pomożesz nam?
dawid22: A tak wogóle to mogę wam pomóc wszystkim Ale to wymaga dłuższych rozmów i "obserwacji", poważnie
wibrująca_mrówka: nikt nie wytrzyma tego dłużej

wtorek, 27 października 2015

Sarcasm mode activated!

~przychodzi: jesttupsycholog
jesttupsycholog: witam znajdę tu jakiegoś psychologa ?
wibrująca_mrówka: mamy tu dwóch murarzy, weterynarza i proktologa. ja jestem ginekologiem.

***

jesttupsycholog: witaj jesteś ginekologiem tak ?
wibrująca_mrówka: jestem sarkastycznym dupkiem jeśli już mamy się przedstawiać tak szczerze.

wibrująca_mrówka:
to jest czat i każdy może tu być kim chce.

wibrująca_mrówka:
idź szukać pomocy w realnym życiu. sio.
~jesttupsycholog zamknął okno priva

Czy Bóg umarł? - Odpowiedź Liska na recenzję Mrówka

Mrówku twoja recenzja jest bardzo trafna i rzetelna oraz obszernością poruszanych w niej aspektów i treści bardziej zasługuje na miano eseju. ,,Bóg nie umarł” to rzeczywiście źle nakręcony film. Twoja argumentacja jest słuszna. Jednak chciałabym się skupić na jednym aspekcie – mianowicie chodzi o samą ideologię fimu. Film miał dobre założenie, aby podyskutować na temat czy Bóg istnieje czy nie. Niestety z ralizacją tego założenia poszło gorzej niż źle.

W wypowiedzi swojej nie skupię się głównie na filmie tylko na problemie, który fim miał poruszyć: Czy Bóg istnieje? Kolega Mrówek twierdzi, że nie można udowodnić istnienia Boga ani nieistnienia Boga. Przyjrzyjmy się temu bliżej. Jeśli Bóg jest materialny to chcielibyśmy Go dotknąć lecz nie wiemy czy taki rzeczywiście jest. Grawitacja nie jest materią a istnieje, każdy obiekt o niezreowej energii ją wytwarza i każdy jej podlega. Jeśli przyjąć, że Bóg jest niematerialny to niemożliwe jest Go dotknąć za życia bo sami musielbyśmy być niematerialni. To tylko jedna z możliwych hipotez, które wyjaśniają fakt dlaczego nie można udowodnić istnienia Boga. Jednak twierdzenie, że Bóg jest tylko teorią to mylenie pewności z niepewnością. Skoro zakładamy, że nie jesteśmy pewni czy Bóg istnieje to jak możemy mówić, że jest tylko teorią, której paradygmatem jest pewność. Wiedza jest zbliżona do pewnego stopnia pewności, natomiast wiara to przyjmowanie czegoś ale brak pewności tego. Jeśli Bóg to tylko teoria to oznacza, że odrzucam wiarę a chcę tylko znać wiedzę. Jednakże mamy tu sprzeczność – skoro Bóg jest niepoznawalny to jakże może dotyczyć pewnej wiedzy. Tylko ateista może powiedzieć Bóg jest teorią bo odrzuca niepoznawalność. Jeśli jednak ktoś dopuszcza istnienie Boga może zastanowić się nad argumentami św. Tomasza przemawiającymi za istnieniem Boga.

,,Według św. Tomasza za istnieniem Boga przemawia pięć argumentów, nazywanych drogami (łac. via – droga)
1. jeśli istnieje ruch, to istnieje pierwszy poruszyciel– Bóg (łac. ex motu)
2. jeśli każda rzecz ma swą przyczynę, istnieje pierwsza przyczyna sprawcza – Bóg (łac. ex ratione causae efficientis)
3. jeśli byty przygodne nie istnieją w sposób konieczny (pojawiają się na świecie i przemijają), musi istnieć byt konieczny – Bóg (łac. ex possibili et necessario)
4. jeśli rzeczy wykazują różną doskonałość, to istnieje byt najdoskonalszy – Bóg (łac. ex gradibus perfectionis)
5. jeśli celowe działanie jest oznaką rozumności, to ład i porządek w działaniu bytów nieożywionych, lub pozbawionych poznania, świadczą o istnieniu Boga, kierującego światem nieożywionym. (łac. ex gubernatione rerum).”

Tak samo czy istnieje Bóg możemy zastanowić się nad istnieniem dobra lub zła. Kiedyś pewien kolega zapytał mnie: Czy istnieje takie cierpienie, z którym człowiek by nie mógł żyć? Odpowiedziałam, że nie. A on na to: w takim razie piekła nie ma. Tylko, że cierpienie niekoniecznie musi być złem a piekło złem jest. Tutaj trzeba poruszyć problem hierarchii. Jeśli dobro i zło były by na jednym poziomie tak jak czarne-białe to twierdzenie, że dobra i zła nie ma byłoby słuszne. Jednak czasem trzeba wybrać mniejsze zło lub większe dobro. Dobro i zło często mają odcienie szarości właśnie dlatego, że istnieje hierarchia.
W pewnej sytuacji muszę postąpić źle bo nie mam innego wyjścia lecz wybieram w zgodzie ze swym sumieniem jak najmniejsze zło. Ważne przy tym jest zagadnienie intencji, bo nie wystarczy postąpić dobrze, aby ten czyn taki był w istocie. Tak naprawdę każdy w swoim sercu wie kiedy postępuje dobrze a kiedy nie bo istnieją nasze intencje. Oczywiście nawet ,,dobrzy ludzie” czasem wybierają zło. Ideaów nie ma lecz to nie wyklucza, że jest dobro i zło, a dobry człowiek wie kiedy zrobił źle.

Dlaczego rozpatrywać Boga tylko systemem logicznym? Bóg jest albo nie. Można zastosować inny sposób myślenia. Wiara jest właśnie irracjonalna. Nie muszę mieć pewności a mogę w to tak wierzyć, że staje się to moją rzeczywistością. Nikogo nie zmuszam do tego w co wierzę bo tylko moja intuicja podpowiada mi co słuszne. Mogę wierzyć w co chcę, tym i tak rządzi irracjonalność. Nie wszystkiego mogę być pewna. Akceptuję niepewność.

***

Poprzednie części:
Czy Bóg umarł? - Część I - Wstęp i postacie główne
Czy Bóg umarł? - Część II - Historie poboczne
Czy Bóg umarł? - Część III - Dyskusja i wnioski (1)

Czy Bóg umarł? - Część III - Dyskusja i wnioski (2)
Czy Bóg umarł? - Część IV - Dygresje

Czy Bóg umarł? - Część V - Najgorsza i najlepsza scena + podsumowanie

Czy Bóg umarł? - Część V - Najgorsza i najlepsza scena + podsumowanie

Poprzednie części:
Czy Bóg umarł? - Część I - Wstęp i postacie główne
Czy Bóg umarł? - Część II - Historie poboczne
Czy Bóg umarł? - Część III - Dyskusja i wnioski (1)

Czy Bóg umarł? - Część III - Dyskusja i wnioski (2)
Czy Bóg umarł? - Część IV - Dygresje


Najgorsza scena

Końcówka filmu jest według mnie okrutna. Nie ze względu na śmierć, ale na postawę filmowych chrześcijan wobec umierającego. I nie mam tutaj na myśli uśmiechu, ze względu na wizję raju po drugiej stronie..

Złoty_Środek_on: mrówek się nie pieprzy, on jeszcze by pouczał umierającego
wibrująca_mrówka: to zrobił akurat facet w ''Bóg nie umarł'' - pouczał umierającego ateistę o Bogu! :D

Jak to wyglądało?

Wierzący młodzi ludzie udają się na koncert chrześcijańskiej kapeli, podczas gdy profesor biegnie w deszczu, chcąc porozmawiać z ex-ukochaną, która go zostawiła. Nie mamy pojęcia jakie uczucia go do tego skłaniają, ani po co chce ją odnaleźć. Widać jedynie tęsknotę, zmieszanie. Pragnienie rozmowy. Nie dociera on jednak na miejsce i gdy ona bawi się
z wierzącym studentem na koncercie – on zostaje potrącony przez auto, doznając obrażeń, które po chwili skończą się jego śmiercią. W tym momencie dobiega do niego pastor i pyta: CZY JESTEŚ WIERZĄCY? No mnie w tym momencie krew zalała. Potłuczony Kevin Sorbo leży w deszczu, na ulicy, cierpi, nie może mówić ze względu na płuca napływające krwią..
A pierwsze słowa, które słyszy to pytanie o swoją wiarę. No kurwa mać. Następnie słucha kazania o tym, że łaska boska skierowała pastora akurat w to miejsce, aby dać mu szansę się przed śmiercią nawrócić. Co na to trup? Mówi, że się boi, że umiera, że nie chce umierać... I dostaje wykład o tym, że Jezus też się bał śmierci, ale jednak umarł. Kilka kaszlnięć i strach
w oczach. A pastor jedzie dalej: Uwierzysz w Boga? Jasne. Uznasz Jezusa za swojego Boga? No oczywiście. No to see ya in heaven, ale najpierw bolesna śmierć. W deszczu. Na ulicy. Z uśmiechniętym pastorem nad sobą i imprezą drzwi obok.
Gdzie młodzież wysyła do siebie smsy: ''God is not dead.''.

I czy to nie jest, kurwa, chore? Czy to już nie jest naprawdę PRZESADA na koniec? Uśmiercać ateistę dla przykładu? Dawać mu kazanie przed śmiercią? Co to ma pokazywać? Miłosierdzie? Wybaczenie? Niezbadane wyroki boskie? Dla mnie pokazuje to brak empatii, a zaraz po tym przesłanie, że wszyscy w tym filmie zostali nawróceni na siłę zamysłem jego twórców oraz,
że źli ludzie umierają i że to wszystko za sprawą siły boskiej.

Nie mogę powiedzieć, że nie skłania to ku refleksji, bo sam zacząłem nawet myśleć. Ale nie o tym, o czym każe pastor.
Co ja bym powiedział umierającemu? Nie mam pojęcia. Właściwe wydają mi się słowa: że nie musi się bać i że nie jest sam... Albo pytania: czy ma jakieś ostatnie życzenie i czy chciałby przekazać jakieś słowa bliskiej osobie, której przy nim nie ma.
I chyba tyle. To wydaje mi się najważniejsze. Poza tym, zszokował mnie cały ten monolog, wykład, cytowanie pisma, wprost
w twarz leżącemu, duszącemu się człowiekowi. Jakby mnie ktoś na wylot czymś przebił. Ta prostacka, bezwzględna postawa chrześcijanina, w połączeniu z widokiem przekonującego i grającego na emocjach widoku śmierci. Zabolało mnie to w sposób osobisty: jak można tak poniżyć i właściwie olać człowieka. Pokazać mu, że nie jest nic wart, bo są ważniejsze rzeczy.
Pokazać mu, że w momencie śmierci, kiedy jest najbardziej przerażony, najbardziej obolały i nieprzygotowany na koniec,
jest samotny. Nie wyobrażam sobie chyba żadnej gorszej śmierci, niż takiej w poczuciu samotności i bycia nikim. Gdzie ktoś klepie cię w ramię i mówi: koleś, zaraz ci przejdzie i będzie okej, tylko uwierz w to czemu całe życie zaprzeczałeś.

Czy wiara w to, że Bóg troszczy się o wszystkich ludzi, daje wierzącym prawo do braku ludzkiego podejścia wobec drugiego człowieka? Czy wyobrażacie sobie taka samą sytuację z wierzącym? Kiedy ateista pyta umierającego, czy ten jest chrześcijaninem, a po otrzymaniu twierdzącej odpowiedzi, mówi: ''Aha, skoro tak to nie muszę z tobą siedzieć i gadać, bo twój Bóg od tego jest.''? To najgorsza i najbardziej oburzająca scena filmowa jakiej byłem świadkiem. I bardzo ciężko będzie jakiemukolwiek filmowi przebić poczucie pogardy jakie wtedy odczułem.

Najlepsza scena

Jest w tym filmie historia i moment, które podobały mi się pod względem tego jak zostały stworzone i jakie przesłanie niosły. Gdyby były umieszczone w jakimś innym filmie, niezatrute całą propagandą i płytkością przekazywanych morałów... byłyby czymś, co może poruszyć człowieka, niezależnie od jego osobistych przekonań.

Jest to historia brata wierzącej dziewczyny. Dupka zajętego karierą i wygodnym życiem. Człowieka, który ma wszystko czego pragnie i nie potrzebuje z całym przekonaniem i świadomością - innych ludzi ani czegoś więcej. To człowiek pozbawiony całkowicie jakiejkolwiek wiary, żyjący teraźniejszością. Jest to dla mnie trochę nierealny obraz, gdyż każdy ma jakąś niezbadaną i niepewną rzecz, której ufa. Podczas najlepszej sceny, wychodzą jego wątpliwości. Wychodzi to, że ma wszystko, ale jest coś czego jeszcze powinien chcieć, nie wie tylko co to takiego. Wtedy następuje cud i jego matka przemawia do niego, choć nie powinna wiedzieć w ogóle kim on jest i o czym mówi. Tłumaczy mu, że czasem dając komuś wszystko, chcemy powstrzymać go od zastanowienia się nad tym co ma i czego chce. Że jest to rodzaj więzienia, z którego w końcu nie będzie ucieczki. To pokazuje, że często warto szukać czegoś więcej, czegoś niematerialnego. I moim zdaniem jest to piękna idea. Została przedstawiona na bazie Chrześcijaństwa, ale odnosi się do unikalnych możliwości człowieka, takich jak myśli
i marzenia, sens życia, istota człowieczeństwa.

Gdy rozumie się to w ten sposób, jest to jedyna dobra rzecz jaką film ten pokazał w człowieku. Jest nim człowieczeństwo, świadomość i chęć poszukiwania, chęć bycia lepszym, pełniejszym, otwartym. To każe wykorzystywać swój rozum, potencjał, by odnaleźć coś tylko dla siebie, czego nikt nigdy nie będzie w stanie nam odebrać. Niestety to wszystko zginęło w natłoku morałów, w sporze i innych rzewnych historyjkach. Nie zostało wyeksponowane. Więcej uwagi poświęcono zepsutemu samochodowi niż tej najkrótszej, choć najważniejszej ze wszystkich historii.

Podsumowanie

Morał?
Bóg żyje i może cię zabić.

A tak na serio.

Film został oparty na sprzecznościach, które jedynie uwypuklił. Pokazał, że ludzie są bez znaczenia wobec planów boskich,
a jednocześnie są wyjątkowi i traktowani indywidualnie. Każe on czuć się bezwartościowym i bezradnie wobec własnego życia, jeśli nie jest ono związane z jedynym słusznym bóstwem, a potem wyskakuje ze sceną pokazującą ogromną siłę człowieka, jego potencjał i możliwości. Mówi on o współczuciu, wspólnocie, dobru i przypisuje sobie najlepsze moralne wyznaczniki, a na koniec pastwi się nad umierającym. Chce przekonać nas o wolnej woli i możliwości wyboru, ale nakazuje wybierać poglądy, treści i związane z jedyną słuszną wiarą. Mówi o dobrowolności, a opiera się na manipulacji. Próbuje udowadniać coś, mówiąc jednocześnie, że nie da się tego udowodnić.

Nie powstał dla pokazania nowego spojrzenia, nie został stworzony tak, by docierać do szerszego grona widzów. Nie jest on dla każdego. Obraża on ateistów, obraża także prawdziwych chrześcijan. Radość znajdą w nim tylko fani płytkiej rozrywki, potwierdzającej ich własne, utarte już przekonania. Nie jest on dla wątpiących lub niezdecydowanych, ponieważ posługuje się manipulacją i przekłamuje na swoją korzyść. Szarga on wszelkie dobre strony Chrześcijaństwa. Pokazuje podejście, że na wszystko zawsze znajdzie się cytat z Biblii, dowolnie interpretowany, i nie trzeba zastanawiać się głęboko praktycznie nad niczym, by móc to hejtować bądź wybierać jako argument na swoją korzyść. Pochwala on argumenty, które stosują pomniejsze sekciarskie grupki, nie widzi problemu w personalnych atakach, stosowanych dla odwrócenia uwagi od braku argumentów.

O zasadności sporu pisać nie będę, bo o tym już było. Ale wspomnę, że nie został on w żaden sposób podbudowany fabułą jako zasadny w takiej formie. Film stworzył więc sobie jakiś urywek innej rzeczywistości. Został dopasowany pod wytyczone przesłanie i nagięty do niego do granic możliwości. A nawet czasem je przekraczając. Wykorzystał do tego masę chwytów
i zabiegów, które odebrały mu realizm, a widzowi całą radość z seansu.

Aktorzy, poza jedynym Kevinem, który ma doświadczenie w grze, zostali wzięci ze szkółki niedzielnej i kościółka. Sceny zostały poprzycinane tak, że zastanawiam się czy wszystkie pieniądze nie poszły tylko na honorarium pana Sorbo. Muzyka, oczywiście chrześcijańska, wpadająca czasem w ucho, bo nie szło dobrać neutralnej, denerwuje w momentach kiedy dzieje się coś poważniejszego, a słychać głównie słowo ''God''. A zestawienie bolesnej śmierci z koncertem pełnym rozbawionej młodzieży można nazwać co najmniej nietaktem.

Jest to film tak zły, że należałoby uczyć na jego przykładzie ludzi, jak działają fałszowane przekazy. Należałoby tłumaczyć widzom, że oglądają to na własną odpowiedzialność, bo film zawiera błędy, możliwe do przeniesienia do ich realnego życia. Mogę polecić go tylko ludziom, którzy pragną się przekonać na własne oczy, jak pierze się mózgi ludziom niechętnym do samodzielnego myślenia i brania odpowiedzialności za własne życie.

***

Odpowiadając na pytanie: Czy Bóg umarł? - muszę powiedzieć, że tak. Bóg jako siła wyższa, czuwająca nad ludźmi, niepoznana i niezrozumiana, jednak pragnąca obecności człowieka - umarł. Zabili go ludzie wierzący i religijni. Stał się narzędziem do straszenia dzieci, do manipulacji słabymi i nieszczęśliwymi ludźmi, stał się powodem podziałów między ludźmi. Nie dziwi mnie, że religiom ubywa wyznawców i że niektóre z nich starają się na nowo dotrzeć do wiernych.
Dziwi mnie, że ktoś pozwolił by zwłokami ich boga machano przed kamerą przez 1 h 52 min.

W moim odczuciu bardziej żywi są bogowie z komiksów, pokazujący pozytywne wzorce dla oglądających ich mas, z ludzkimi wadami i pragnieniami, niż ten wyeksploatowany przez ludzi, już prawie do końca, jedyny i bezradny wobec ludzi Bóg.

***

Odnosząc się na koniec do sytuacji: ''Napiszcie, że Bóg jest martwy i podpiszcie się pod tym.'', jeśli kogoś interesuje co ja bym napisał na tej kartce, podstawionej mi pod nos... Podpisałbym się swoim imieniem i nazwiskiem pod tym, że nie wiem czy istnieje jakiś Absolut. Że to mój prywatny pogląd i nikt nie może mnie za to ocenić na publicznej uczelni, stawiając mi stopień za osobiste przekonania. Ponieważ każdy człowiek ma prawo do własnego systemu wierzeń, który może przynosić szczęście, niezależnie od tego czego dotyczy. Wystarczy, że zostanie przez jednostkę w odpowiedni dla niej sposób zrozumiany
i wykorzystany w jej osobistym życiu. Każdy z nas interpretuje ten sam świat i każdy robi to na swój sposób.
I każdy ma do tego prawo, pamiętając o tym, że inni również je mają.

Co wy byście napisali?