Wczoraj było o odbycie, dziś będzie byt. Nadmiar bytu.
Rezolutnie spacerując po tym kur... pier.. uhh... po prostu mieście, napotkałem całkiem uroczą serię niefortunnych zdarzeń. Otóż najpierw ucieszył mnie widok worka na śmieci, wysokości no... całkiem słusznej. Pełen wór stojący na środku przystanku, oparty o środek ławki. (Co do grzebienia z poprzednich notek - nadal znajduje się on na dachu.) Potem ucieszyły mnie gasnące co minutę automatyczne światła na całej długości korytarza, w którym czekali ludzie. Świetny pomysł - dajmy ludziom krzesła pod ścianą i światła, zapalane dopiero po przejściu przez drzwi. Machanie ręką metr od nich nie pomaga.
Ale pozdrawiam kolesia, który próbował. Oraz babkę z tramwaju, ze spaloną twarzą, brwiami rysowanymi grubym markerem, która chyba zżera róż do policzków, bo miała go TYYYYYLEEE.
Następnym co pamiętam jest tyłek jakiejś lasencji, w opiętych jasnych spodniach. Za to próbowałem pozbyć się obrazu bardzo szczupłej dziewczyny o krzywych nogach, która biegła przez korytarz w ciężkich butach na bardzo wysokiej koturnie, robiąc malowniczo: JEB, JEB, JEB, na paluszkach, ponieważ spieszyła się przejść 5 metrów ku swojej koleżance, by potem obie mogły stać pod drzwiami. Gdy już opuściłem Jaskinię Administracji, Panów Dnia i Nocy, Władców Niewidzialnego Włącznika Światła, udałem się chodnikiem na wprost, celem zakupienia znieczulającej ilości substancji słodkiej na wkurwa - dużych lodów.
Po drodze na chodniku minąłem końcówkę od mopa. Jej włosy udrapowane przez wiatr w artystyczny, subtelny nieład...
Jej barwa tryskająca odcieniem tysiąca podeszew... Następnie minął mnie koleś w koszulce z napisem: What is your limit? Pomyślałem, że właśnie się wyczerpał. Wracając do lodów - pozdrawiam blond pizdę, która wpierdoliła się w kolejkę, pizdo - zamontuj sobie jebany zderzak na czole, żeby pasował do rozwalającej się naokoło dupy, którą pokazujesz innym w kolejce wpierdalając się bezczelnie przed nich! No, wracając... Kiedy kontemplowałem moją miłość do tych cynamonowych, minął mnie dość powoli samochód, z którego bardzo głośno leciało dosłownie: ''Pa pa pa para ram pam pam... pam pa dam...'', prawdopodobnie wzbogacone o głos kierowcy.
Mam teraz potworny ból głowy, piach w oczach i włosach, obolałe kości i alergie na zdarzenia losowe.
Czemu wychodzenie z domu zawsze musi się kończyć taką traumą?
Mopa na drodze, potargał wiatr...
15:15
''Jak znajdziesz dla mnie czas to wpadaj, kupie wszystko co trzeba i zrobisz mi naleśników :D, bo robisz najlepsze!'' - Baterie zregenerowane, humor 100% normy, uśmiech na mordzie i plany na wakacje. Tak działa posiadanie najlepszych przyjaciół
w tej linii czasu.
:D:D:D:D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję, że dzielisz się ze mną swoją opinią.
Z przyjemnością wykorzystam Twoje wskazówki w dalszej pracy nad blogiem.