No to może pora ponaprawiać błędy z poprzedniej rozmowy?
Nie każdy skorzysta z dostępnej usługi. - Nie każdy się zdecyduje na aborcję czy eutanazję, bo są dostępne. Pamiętajmy, że są różne przekonania. Jedni ludzie rozumują: ''skoro ja czegoś nie robię, to inni też nie powinni'', drudzy, że: ''skoro ja czegoś nie zrobię, to inni też tego nie zrobią''. I obie grupy się mylą, nie pamiętając, że świat jest trochę większy niż ich podwórko,
a każdy wybór z czegoś wynika. I nie można zapanować w życiu nad wszystkim i nad każdym. Trzeba stosować zasadę ograniczonego zaufania i rozpatrywać każdą sprawę we właściwym dla niej kontekście. Inaczej jaki jest sens porównywać sytuację zgwałconej nastolatki z dorosłą kobietą, która urodzi chore dziecko? Jaki jest sens dyskutować w gronie mężczyzn
o tym, co wolą i co by wybrali, jeśli najczęściej nie mają wpływu na decyzję kobiet i kierują się innymi przekonaniami? Jaki jest sens mówić ludziom, że ''na pewno pożałują swojej decyzji i będą się leczyć u psychiatry'', jeśli to takie samo gadanie jak ''jestem twoim rodzicem i za 50 lat przyznasz mi rację, że to ja wybrałem ładniejszy kolor do pokoju!''? Istnieją inne argumenty, które mogą dotrzeć, niekoniecznie takie bazujące na ''nie znam cię, ale doskonale wiem co cię spotka i co zrobisz''. Chcecie kogoś przekonywać, to odnieście się do sumienia, emocji, statystyk, standardu opieki medycznej, wspomnijcie o przemilczaniu tematu i o presji ze strony społeczności. Nikomu nic nie przyjdzie z nadmuchanej pewności siebie. To tylko wprowadza chaos, doprowadza do skrajnych emocji i decyzji.
***
Aborcja czy gwałt mogą mieć powikłania. Zarówno dla stanu fizycznego jak i psychicznego. Decyzje i reakcje wynikają
z wielu rzeczy, m.in.: rozsądku, strachu, pośpiechu, uleganiu presji czy kaprysu. Raz są przemyślane, raz emocjonalne. Różne powody, różne odczucia, różne organizmy = różne powikłania. Po co mówić, że coś jest super bezpieczne, po co mówić, że wina leży tylko po jednej stronie? Po co zachwalać coś jako rozwiązanie na wszystko lub zakładać z góry, że czyimś motywem jest wyrządzanie krzywdy? Prościej jest przyjrzeć się każdej jednej sytuacji i dobrać do niej rozwiązanie, dbając o to, by było ono najlepszym z możliwych. Ale do tego trzeba mieć możliwość wyboru, mieć kilka dostępnych opcji, nie być zastraszonym. I o tym powinno się więcej rozmawiać. Ludzie nie chcą rozmawiać na temat: w jaki sposób coś wyrazić, na co zwrócić uwagę, jakie są dostępne możliwości. Wolą mówić ''jestem przeciw''. O tym już pisywałem i możecie to doczytać w notce: Garota
i guzik z pętelką. Nie mówcie, że kogoś należy kamienować. Powiedzcie, że wszystko ma swoje konsekwencje, z którymi trzeba się zapoznać i liczyć ZANIM coś się zrobi.
***
Nie wiesz jakie cechy ktoś odziedziczy po rodzicach. Zawsze trzeba wziąć pod uwagę wiele zmiennych, nie są to łatwe szacunki. Dlaczego ludzie, którzy nie potrafią przewidzieć w co się jutro ubiorą, pozwalają sobie na takie daleko idące osądy? Serio jesteście gotowi decydować kto ma żyć, a kto umrzeć? Wypowiadacie to z taką łatwością, że nawet moje poglądy przy tym bledną. A jestem jedną z osób, która uważa, że jeśli jesteś za karą śmierci, aborcją czy eutanazją, powinieneś mieć przekonanie, że sam jesteś w stanie taką sytuację udźwignąć, że byłbyś w stanie poprosić o śmierć lub zdecydować za bliską osobę, zgodzić się z decyzją kobiety o usunięciu ciąży lub dopierdolić gwałcicielowi czy innemu skurwielowi za to, co zrobił. Jesteście gotowi sobie pobrudzić tym ręce? Jesteście gotowi wysłuchiwać od innych tego, co sami mówicie? Jesteście gotowi wziąć odpowiedzialność za jakiś czyn i z tym żyć? Moje poglądy nie są wcale tak radykalne, jeśli zestawi się je
z bezsensownym pędem do decydowania o cudzym życiu, ale zwalania całej odpowiedzialności z tego wynikającej na swoją ofiarę. Bo inaczej takiej osoby się nazwać nie da. Ofiarą jest ten, kto ponosi konsekwencje cudzych decyzji. W tych przypadkach ofiarami będą i kobiety i dzieci. I niestety czasem trzeba wybrać jedno z dwóch. Moim zdaniem najgorzej mają,
w tej omawianej sytuacji, kobiety. Bo to one muszą żyć pod presją, ze swoją decyzją, z tym co się stało. To one wychowają potem to dziecko, będą na nie skazane. Wiedzą, że to poważna decyzja na całe życie.
Jesteście gotowi poświęcić się teraz, natychmiast, robiąc to, co każą wam inni? Jesteście gotowi porzucić swoje przekonania, swój komfort, swoje znane życie, oddać część zdrowia i swój czas? Jesteście gotowi to zrobić, bo ktoś wam każe? Bo ktoś będzie was prześladował? Jesteście skłonni od ręki przyjąć przekonania tego kogoś, tak różne od waszych? Jeśli tak, to świetnie, róbcie tak dalej, poświęcajcie SWOJE życie zgodnie ze SWOJĄ wolą. Brońcie swojej uległości lub próbujcie innym uargumentować swoje poświęcenie. Jeśli nie, to zrozumcie, że nie możecie wymagać od innych, że postąpią jak chcecie.
Że nie możecie narzucić innym czegoś, czego sami byście nie znieśli. Każda zła czy dobra sytuacja ma swoje złe i dobre strony. Nauczcie się je przedstawiać, oceniać i dokonywać najlepszych możliwych wyborów. Nauczcie się, że nie znacie przyszłości, możecie nie rozumieć przeszłości, ale decydować musicie już w teraźniejszości. Więc musicie decydować
z rozwagą.
***
Za gwałt odpowiedzialny jest ten, kto wykorzystał. Ten kto napadł, kto zmusił, kto postąpił wbrew czyjejś woli. Wiecie, że może to być zarówno mężczyzna jak i kobieta? Ja rozumiem, że ludzie sobie tłumaczą czemu dana sytuacja zaistniała, że obarczają winą zgodnie ze swoimi przekonaniami, że: ''to zawsze wina napalonych facetów'' lub ''to zawsze wina ubranych skąpo kobiet''. Że trzymają się wyraźnej definicji lub rozróżniają różne warianty. Zauważam to. Jeśli nie otrzymało się zgody, jeśli się kogoś do czegoś zmusza, w tym także manipuluje a nie tylko grozi - to gwałt. To proste. Nie można się o niego prosić ani prowokować, bo każdy człowiek ma z góry zapewnione to podstawowe prawo nietykalności, ma prawo zdecydować czy się na coś godzi. Bo z góry jest ustalone rozsądne prawo, by nie wyżywać się w ten sposób na dzieciach. Bo istnieje pewne przekonanie, by nie wykorzystywać słabszych od siebie.
Ale według mnie jest tego także wersja ''light'', która jest popularna, ale nie karana. Powodująca masę ''indywidualnych przypadków''. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że mężczyźni kłamią żeby zdobyć kobietę, a kobiety łapią facetów na dzieci. Doskonale wiem, że istnieją mężczyźni, którzy się zmywają, gdy robi się gorąco oraz kobiety, które następnego dnia się ''rozmyśliły''. Nadal są to ludzie, którzy kogoś wykorzystali, ale także ludzie, którzy bawią się konsekwencjami lub ich nie ponoszą. Czy ktoś w tym przypadku jest gwałcicielem?
Dla mnie w pewnym stopniu ci, którzy kłamią, którzy kogoś złapali na swoje sztuczki. Bo uważam takie zachowanie za niemoralne. Bo ile stopni dzieli ''bzyknąłem ją, bo była pijana'' od ''bzyknąłem ją, bo jej nakłamałem, że z nią zostanę i chcę dzieci''? I wyjaśnijcie mi to, niektórzy ''mężczyźni'' w jaki sposób może być dla was męskie i zadowalające ''poszła ze mną do łóżka, bo ją okłamałem''? Czym różni się dla was tak bardzo wykorzystanie nieprzytomnej od wykorzystania zaślepionej? Jedyną różnicą wg mnie jest to, że nie musiała wam ufać. Że zgodziła się na jakieś konsekwencje i to po części także jej wina. Ale na pewno nie jest to wina pół na pół. Nie macie z czego być dumni. Bo jeśli musicie posuwać się do czegoś takiego, w imię wsadzenia chuja do dziury, to nie warto was nazywać mężczyznami. Tak samo porzucenie swojego dziecka nie czyni z was mężczyzny.
I wyjaśnijcie mi to ''kobiety'', jak można być tak zdesperowanym czy sam nie wiem jakim, by posłużyć się dzieckiem czy szantażem aż takiego stopnia, żeby tylko zatrzymać faceta przy sobie? Czy to jest dla was moralne? Jednostronna miłość, kłamstwa i związanie tego z życiem dzieciaka i własnym na wiele lat? Czy macie poczucie szczęścia w takim związku? Zaufania? Czy fajnie jest bez przerwy trzymać napiętą smycz, czy czujecie ciągły strach? Czy marzycie wtedy czasem
o facecie, który pokocha was z własnej woli? Tak samo, jak można ''zmienić zdanie''?? Skoro czegoś chciałaś i to się stało,
to pogódź się z tym. Wyraziłaś zgodę, było super, jeśli masz wyrzuty sumienia to trzeba było o tym myśleć wcześniej i nie rozkładać nóg. Do marketu też wchodzicie następnego dnia zrobić awanturę sprzedawcy, że wam sprzedał zakupy?
Nie każdy skorzysta z dostępnej usługi. - Nie każdy się zdecyduje na aborcję czy eutanazję, bo są dostępne. Pamiętajmy, że są różne przekonania. Jedni ludzie rozumują: ''skoro ja czegoś nie robię, to inni też nie powinni'', drudzy, że: ''skoro ja czegoś nie zrobię, to inni też tego nie zrobią''. I obie grupy się mylą, nie pamiętając, że świat jest trochę większy niż ich podwórko,
a każdy wybór z czegoś wynika. I nie można zapanować w życiu nad wszystkim i nad każdym. Trzeba stosować zasadę ograniczonego zaufania i rozpatrywać każdą sprawę we właściwym dla niej kontekście. Inaczej jaki jest sens porównywać sytuację zgwałconej nastolatki z dorosłą kobietą, która urodzi chore dziecko? Jaki jest sens dyskutować w gronie mężczyzn
o tym, co wolą i co by wybrali, jeśli najczęściej nie mają wpływu na decyzję kobiet i kierują się innymi przekonaniami? Jaki jest sens mówić ludziom, że ''na pewno pożałują swojej decyzji i będą się leczyć u psychiatry'', jeśli to takie samo gadanie jak ''jestem twoim rodzicem i za 50 lat przyznasz mi rację, że to ja wybrałem ładniejszy kolor do pokoju!''? Istnieją inne argumenty, które mogą dotrzeć, niekoniecznie takie bazujące na ''nie znam cię, ale doskonale wiem co cię spotka i co zrobisz''. Chcecie kogoś przekonywać, to odnieście się do sumienia, emocji, statystyk, standardu opieki medycznej, wspomnijcie o przemilczaniu tematu i o presji ze strony społeczności. Nikomu nic nie przyjdzie z nadmuchanej pewności siebie. To tylko wprowadza chaos, doprowadza do skrajnych emocji i decyzji.
***
Aborcja czy gwałt mogą mieć powikłania. Zarówno dla stanu fizycznego jak i psychicznego. Decyzje i reakcje wynikają
z wielu rzeczy, m.in.: rozsądku, strachu, pośpiechu, uleganiu presji czy kaprysu. Raz są przemyślane, raz emocjonalne. Różne powody, różne odczucia, różne organizmy = różne powikłania. Po co mówić, że coś jest super bezpieczne, po co mówić, że wina leży tylko po jednej stronie? Po co zachwalać coś jako rozwiązanie na wszystko lub zakładać z góry, że czyimś motywem jest wyrządzanie krzywdy? Prościej jest przyjrzeć się każdej jednej sytuacji i dobrać do niej rozwiązanie, dbając o to, by było ono najlepszym z możliwych. Ale do tego trzeba mieć możliwość wyboru, mieć kilka dostępnych opcji, nie być zastraszonym. I o tym powinno się więcej rozmawiać. Ludzie nie chcą rozmawiać na temat: w jaki sposób coś wyrazić, na co zwrócić uwagę, jakie są dostępne możliwości. Wolą mówić ''jestem przeciw''. O tym już pisywałem i możecie to doczytać w notce: Garota
i guzik z pętelką. Nie mówcie, że kogoś należy kamienować. Powiedzcie, że wszystko ma swoje konsekwencje, z którymi trzeba się zapoznać i liczyć ZANIM coś się zrobi.
***
Nie wiesz jakie cechy ktoś odziedziczy po rodzicach. Zawsze trzeba wziąć pod uwagę wiele zmiennych, nie są to łatwe szacunki. Dlaczego ludzie, którzy nie potrafią przewidzieć w co się jutro ubiorą, pozwalają sobie na takie daleko idące osądy? Serio jesteście gotowi decydować kto ma żyć, a kto umrzeć? Wypowiadacie to z taką łatwością, że nawet moje poglądy przy tym bledną. A jestem jedną z osób, która uważa, że jeśli jesteś za karą śmierci, aborcją czy eutanazją, powinieneś mieć przekonanie, że sam jesteś w stanie taką sytuację udźwignąć, że byłbyś w stanie poprosić o śmierć lub zdecydować za bliską osobę, zgodzić się z decyzją kobiety o usunięciu ciąży lub dopierdolić gwałcicielowi czy innemu skurwielowi za to, co zrobił. Jesteście gotowi sobie pobrudzić tym ręce? Jesteście gotowi wysłuchiwać od innych tego, co sami mówicie? Jesteście gotowi wziąć odpowiedzialność za jakiś czyn i z tym żyć? Moje poglądy nie są wcale tak radykalne, jeśli zestawi się je
z bezsensownym pędem do decydowania o cudzym życiu, ale zwalania całej odpowiedzialności z tego wynikającej na swoją ofiarę. Bo inaczej takiej osoby się nazwać nie da. Ofiarą jest ten, kto ponosi konsekwencje cudzych decyzji. W tych przypadkach ofiarami będą i kobiety i dzieci. I niestety czasem trzeba wybrać jedno z dwóch. Moim zdaniem najgorzej mają,
w tej omawianej sytuacji, kobiety. Bo to one muszą żyć pod presją, ze swoją decyzją, z tym co się stało. To one wychowają potem to dziecko, będą na nie skazane. Wiedzą, że to poważna decyzja na całe życie.
Jesteście gotowi poświęcić się teraz, natychmiast, robiąc to, co każą wam inni? Jesteście gotowi porzucić swoje przekonania, swój komfort, swoje znane życie, oddać część zdrowia i swój czas? Jesteście gotowi to zrobić, bo ktoś wam każe? Bo ktoś będzie was prześladował? Jesteście skłonni od ręki przyjąć przekonania tego kogoś, tak różne od waszych? Jeśli tak, to świetnie, róbcie tak dalej, poświęcajcie SWOJE życie zgodnie ze SWOJĄ wolą. Brońcie swojej uległości lub próbujcie innym uargumentować swoje poświęcenie. Jeśli nie, to zrozumcie, że nie możecie wymagać od innych, że postąpią jak chcecie.
Że nie możecie narzucić innym czegoś, czego sami byście nie znieśli. Każda zła czy dobra sytuacja ma swoje złe i dobre strony. Nauczcie się je przedstawiać, oceniać i dokonywać najlepszych możliwych wyborów. Nauczcie się, że nie znacie przyszłości, możecie nie rozumieć przeszłości, ale decydować musicie już w teraźniejszości. Więc musicie decydować
z rozwagą.
***
Za gwałt odpowiedzialny jest ten, kto wykorzystał. Ten kto napadł, kto zmusił, kto postąpił wbrew czyjejś woli. Wiecie, że może to być zarówno mężczyzna jak i kobieta? Ja rozumiem, że ludzie sobie tłumaczą czemu dana sytuacja zaistniała, że obarczają winą zgodnie ze swoimi przekonaniami, że: ''to zawsze wina napalonych facetów'' lub ''to zawsze wina ubranych skąpo kobiet''. Że trzymają się wyraźnej definicji lub rozróżniają różne warianty. Zauważam to. Jeśli nie otrzymało się zgody, jeśli się kogoś do czegoś zmusza, w tym także manipuluje a nie tylko grozi - to gwałt. To proste. Nie można się o niego prosić ani prowokować, bo każdy człowiek ma z góry zapewnione to podstawowe prawo nietykalności, ma prawo zdecydować czy się na coś godzi. Bo z góry jest ustalone rozsądne prawo, by nie wyżywać się w ten sposób na dzieciach. Bo istnieje pewne przekonanie, by nie wykorzystywać słabszych od siebie.
Ale według mnie jest tego także wersja ''light'', która jest popularna, ale nie karana. Powodująca masę ''indywidualnych przypadków''. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że mężczyźni kłamią żeby zdobyć kobietę, a kobiety łapią facetów na dzieci. Doskonale wiem, że istnieją mężczyźni, którzy się zmywają, gdy robi się gorąco oraz kobiety, które następnego dnia się ''rozmyśliły''. Nadal są to ludzie, którzy kogoś wykorzystali, ale także ludzie, którzy bawią się konsekwencjami lub ich nie ponoszą. Czy ktoś w tym przypadku jest gwałcicielem?
Dla mnie w pewnym stopniu ci, którzy kłamią, którzy kogoś złapali na swoje sztuczki. Bo uważam takie zachowanie za niemoralne. Bo ile stopni dzieli ''bzyknąłem ją, bo była pijana'' od ''bzyknąłem ją, bo jej nakłamałem, że z nią zostanę i chcę dzieci''? I wyjaśnijcie mi to, niektórzy ''mężczyźni'' w jaki sposób może być dla was męskie i zadowalające ''poszła ze mną do łóżka, bo ją okłamałem''? Czym różni się dla was tak bardzo wykorzystanie nieprzytomnej od wykorzystania zaślepionej? Jedyną różnicą wg mnie jest to, że nie musiała wam ufać. Że zgodziła się na jakieś konsekwencje i to po części także jej wina. Ale na pewno nie jest to wina pół na pół. Nie macie z czego być dumni. Bo jeśli musicie posuwać się do czegoś takiego, w imię wsadzenia chuja do dziury, to nie warto was nazywać mężczyznami. Tak samo porzucenie swojego dziecka nie czyni z was mężczyzny.
I wyjaśnijcie mi to ''kobiety'', jak można być tak zdesperowanym czy sam nie wiem jakim, by posłużyć się dzieckiem czy szantażem aż takiego stopnia, żeby tylko zatrzymać faceta przy sobie? Czy to jest dla was moralne? Jednostronna miłość, kłamstwa i związanie tego z życiem dzieciaka i własnym na wiele lat? Czy macie poczucie szczęścia w takim związku? Zaufania? Czy fajnie jest bez przerwy trzymać napiętą smycz, czy czujecie ciągły strach? Czy marzycie wtedy czasem
o facecie, który pokocha was z własnej woli? Tak samo, jak można ''zmienić zdanie''?? Skoro czegoś chciałaś i to się stało,
to pogódź się z tym. Wyraziłaś zgodę, było super, jeśli masz wyrzuty sumienia to trzeba było o tym myśleć wcześniej i nie rozkładać nóg. Do marketu też wchodzicie następnego dnia zrobić awanturę sprzedawcy, że wam sprzedał zakupy?
Wszystko to wynika zarówno z tchórzostwa jak i z wykorzystywania innych do swoich celów. Definicja ta sama. Dla mnie te społeczne wygibasy to po prostu ''ładniejsza'' wersja zaciągnięcia dziewczynki w krzaki. Nie chodzi mi o to, żebyście się wszyscy wiecznie kontrolowali czy też nie ufali nikomu. Chodzi mi o to, żebyście myśleli zanim coś zrobicie. Żebyście powiedzieli prawdę zanim coś zrobicie. Żebyście przemyśleli swój stosunek do pewnych spraw. Jesteście dorośli, jasna cholera, chyba zdajecie sobie sprawę z tego, że macie jakieś plany i marzenia, wiecie jak ma wyglądać wasza rodzina i wiecie kiedy
i z kim się na nią zdecydujecie. Uprawiacie seks od 18 roku życia lub wcześniej, więc wydaje mi się, że zdajecie sobie sprawę z tego czym on dla was jest, w jaki sposób do niego dążycie i na jakie konsekwencje jesteście gotowi podejmując każdy kolejny raz z tą czy inną osobą. Chyba kierujemy się w życiu podobnymi zasadami - nie robienia komuś z premedytacją krzywdy, chyba mamy podobne oczekiwania - jak możliwość bycia z kimś bez obaw i stawiając sprawy jasno, chyba nie robimy rzeczy, którymi się brzydzimy i które potępiamy u innych, prawda?
Uprzedzając złośliwe komentarze, czy sam jestem tak kryształowy, że mówię do swojego partnera seksualnego wprost: ''chodzi mi tylko o seks, nie lubię i nie chcę mieć dzieci, ale jak wpadniemy to możesz na mnie liczyć''. I czy byłem kiedyś w sytuacji przekalkulowania swojego życia, pod kątem ojcostwa i odpowiedzialności, odpowiem, że owszem. Mówię tak, uprzedzam
o tym i oczekuję od drugiej strony podobnej deklaracji, bo sam nie chcę bujać się potem z problemami wynikającymi z różnych potrzeb i oczekiwań. I tak, byłem zmuszony kiedyś porządnie przemyśleć swój stosunek w tym temacie, rozważyć różne opcje poradzenia sobie z sytuacją i opieram swoje przemyślenia na tym, co przeżyłem.
***
Nie mam pojęcia jaka klasyfikacja.. eee.. pojęć (?) jest właściwa. Ja przyjmuję obie najpopularniejsze, że jedni nazywają cały proces rozwoju zgodnie z wytycznymi biologii: komórki, zarodki, płody, noworodki, dzieci, a inni mówią od zawsze ''moje dziecko''. Dla mnie to obojętne jak nazwę to, co się wierci w brzuchu, ale potwornie mnie jakoś razi, gdy ludzie szastają słowami jak ''niewinne życie'' albo ''morderca'' i uważają je za argument. Bo ja wiem, że istnieją sytuacje, w których to dziecko jest dla swojej matki ''mordercą'', a życie kobiety też może przecież być ''niewinne'' i ważne. Ten temat jest bardzo zawiły
i wątpię, że istnieje rozwiązanie, które pozwoliłoby pozbyć się tej małej domowej wojny.
Jak gdzieś tu wspomniałem, jest to wybór między jednym życiem, a drugim. Raz wybiera się jedno, raz drugie, zależnie od okoliczności. Ale jakoś nie przekonuje mnie większość tego, co się słyszy dookoła. A słyszy się masę tekstów potępiających
i wyzywających ludzi za to, że podjęli decyzję inną niż ''wypada''. Rozumiem, że ktoś może to uważać za barbarzyństwo, ale krzyczenie o tym w ten sposób nikomu nie pomaga. Nie robi dobrego wrażenia. Poza tym jest wiele podobnych spraw, choćby dylematy związane z jedzeniem mięsa. Albo kwestia reagowania na przemoc domową, czy nawet samoobrona. Wszystko sprowadza się do tego jak daleko możemy się posuwać, ingerować w coś, w czyjeś prawo do życia, w tym, do życia bez cierpienia.
Dla mnie lepsze jest uśmiercić istnienie zanim poczuje ból, głód czy odrzucenie. Dla innych niekoniecznie.
Cóż. Chyba nie ma sensu się spierać o to, co jest mniejszym złem. Dla każdego będzie to coś innego.
***
Decyzję o aborcji lub posiadaniu dziecka wypada podjąć wspólnie z partnerem, ale pamiętać o tym, że tyczy się ona
w większej mierze kobiety niż mężczyzny. Dlatego nie rozumiem skąd u panów takie twarde przekonania, skoro nie mają one odzwierciedlenia w rzeczywistości. Bo nie oszukujmy się, ale kobieta zrobi co chce. Niezależnie od tego czy jej zabronisz czy nakażesz. Taki jest przywilej i przekleństwo bycia matką. I absolutnie nie chodzi o to, że ten twój ''jeden na miliard'' plemnik jest mniej ważny niż jej ''jedna na miesiąc'' komórka jajowa. Zwyczajnie takie prawo natury, że kobieta ponosi największe ryzyko i największe koszty. I to w każdej dziedzinie. Zarówno fizycznie, ze względu na biologię, społecznie, ze względu na większe wsparcie lub potępienie w środowisku, ekonomicznie, bo nie trzeba tłumaczyć przecież urlopów, pracy, opieki nad dzieckiem oraz psychicznie, z powodów jak powyżej. I w tym wszystkim jednak facet ma łatwiej. Nawet taki uczuciowy
i zaangażowany czy bojaźliwy i nerwowy. I przez to, moim zdaniem, kobiecie przysługuje większe prawo do decydowania. Facet może być jednym z czynników przemawiających za lub przeciw. Ale ostateczna decyzja należy się kobiecie.
Przez to nie do końca wiem w jaki sposób mężczyźni powinni o tym rozmawiać czy jak duże prawa powinni sobie rościć. Jestem zdania, że nie można zmuszać ani kobiet do aborcji czy posiadania dzieci, ani mężczyzny żeby na przymus angażował się lub zrzekł uczestnictwa w procesie decyzyjnym. Trzeba w jakiś sposób zachować umiar między równością, a różnicami. Pamiętając, że rodzice są potrzebni, ale w różny sposób. Zauważając, że mowa tu o czymś wspólnym, więc z góry potępiam wszelkie formy ''dzieciak jest jej a nie mój'' lub ''z moim dzieckiem zrobię co chcę, bo to moje ciało!''. Pomijając już patologię: ''to tobie się chciało tego dziecka/to tobie się chciało aborcji i mnie w to nie mieszaj''. I nie mam pojęcia jak to rozwiązać na poziomie ogólnym, więc chyba podsumuję to tak, że każda para musi wypracować własny sposób jak sobie z takimi rzeczami poradzić.
***
Każdy w jakimś stopniu jest hipokrytą. Bo nie wszystkie myśli i przekonania jest w stanie poukładać idealnie i spójnie. Czasami wychodzą pewne rzeczy takie jak w tej rozmowie. Że mamy dwa różne zdania i przedstawienia tego samego problemu. Bo nie zauważamy, że oceniamy różnie właściwie to samo. Bo skupiamy się na przykładzie sytuacji, a nie na jej budowie i schemacie. Grunt żeby to zauważać, weryfikować. Niestety najłatwiej o to w rozmowie z innymi, którzy wyłapią nieścisłości. Ludzie nie zawsze odróżniają co jest realne i możliwe, a co jest tylko ich wyobrażeniem o idealnym świecie.
I trzeba ich sprowadzać na ziemię. Jeśli coś nie zgadza się z moją wizją świata, ale w to wierzę, to mówię wprost, że wierzę
w sprzeczne rzeczy, że nie trzyma się to kupy, ale tak wygląda mój światopogląd. Przecież cały czas go rozwijam, cały czas rozważam co jest bardziej prawdopodobne, co jest dla mnie ładniejsze, co jest moim marzeniem lub inną ładną wizją, a co jest oparte na obserwacji i doświadczeniu.
Na tym też polega dynamika rozmowy i znajdowanie wspólnego języka. W jednej chwili ''robisz sobie jaja'' a w kolejnej ''biją ci brawo''. Powiesz to samo na dwa różne sposoby i odbiór staje się zupełnie różny. Jednych męczą długie zdania, innych niedopowiedzenia i ogólniki. Dla mnie powiedzenie o czymś trzy razy, na trzy podobne sposoby nie zawsze znaczy, że się powtarzam i wałkuję jeden temat. Dla mnie to wyrażenie trzech odczuć, trzech sytuacji, trzech wariantów. To podanie przykładu, to rozwinięcie jakiegoś wyrażenia, to wytłumaczenie komuś w jaki sposób ja coś postrzegam. I rozumiem, że nie każdemu to się podoba, ale każdy musi się pogodzić z tym, że tak działam. W taki sposób dyskutuję. W taki sposób tu teraz piszę.
Każdy ma prawo do swojej interpretacji, ale pamiętajmy aby uczyć się odczytywać słowa takimi, jakie są dla osoby, która je wypowiada. Na tym polega przecież najbardziej bezpośrednia, prosta i jasna komunikacja. Po to macie tutaj zapisy rozmów, żeby czytając określać na spokojnie o co mogło komuś chodzić, jak się zachowywał w dyskusji, jakie popełniał błędy. Macie przed sobą masę materiału do takich porównań, interpretacji i oswajania się z różnymi stylami wypowiedzi. I macie to ułatwione, bo ja wam to prezentuje pozbawione chaosu, natłoku słów i kolorów. Przedstawiam wam moje dzieło, po którym też możecie poznać jak działam i jak myślę. Czy wyłapuję to co istotne, czy dobrze spełniam swoje zadanie i w jak dużym stopniu jestem hipokrytą.
***
Wydaje mi się, że poruszyłem już wszystkie zagadnienia, które nie zostały poprzednio dość jasno ujęte lub były jedynie wspomniane w stereotypowy sposób. I że takie tłumaczenie będzie dla was pomocne przy interpretowaniu moich, bardzo stanowczych i być może kontrowersyjnych, słów, które tam padły. Bo dobrze jest wiedzieć jakie poglądy i postawy prezentuje ktoś, kogo się czytuje i o kim się rozmawia.
Tę notkę chciałbym zadedykować osobie o nicku v8niedorobionyx5, która zwróciła uwagę, że chciałaby czytać więcej moich podsumowań rozmów, w których brałem udział. Dziękuję, że zwróciłeś na to uwagę, że wyraziłeś jakąś chęć,
że zaproponowałeś zmianę. To dzięki rozmowie z tobą skleciłem wszystko co, co powyżej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję, że dzielisz się ze mną swoją opinią.
Z przyjemnością wykorzystam Twoje wskazówki w dalszej pracy nad blogiem.