Nie piszę, bo nie mam o czym.
Sprawy osobiste przesunęły się w czasie by nękać mnie później. Żyły, wyprute z mojego ciała, powoli zaczynają wracać na swoje miejsca, a perspektywa wolności i izolacji zwraca mi pozytywne myśli na temat uroków życia. Nie mam czasu na pierdoły. Znaczy, na czat. Odechciewa mi się. Ostatnio to tylko wiszenie bez sensu i tematu. Potwornie spadł poziom dowcipów i rozmów. Nie wiem tylko czy uznać to za dobry czy zły omen.. Bo albo ludzie mądrzeją i tam nie wchodzą albo głupieją i poziom tego miejsca obniżył się o kilka kilometrów. Ostatni wynędzniały troll, na jakiego przyszło mi trafić,
w odpowiedzi na każde zdanie pisał: ''gówno''.
I cóż robić. Czas jakby stanął w miejscu, kręcę się w koło tych samych filmów, gier, książek. Spodobał mi się ''Shogun'' -
w końcu go doczytam. Brak mi nowej muzyki, nowego jedzenia, nowego zapachu. Tutaj wszystko jest... płaskie, mokre
i zwykłe. A początek życia trzeba uczcić. Zgubiłem tutaj to, co kazało mi wracać. W tym roku nie ma zdjęć, nie ma wypadów na weekendy, nie ma nic co powinno się robić dla frajdy. Jest odliczanie dni.
Zadziwiające, że całą przyjemność deszczowego sierpnia mogę skupić tylko w komputerze. Mimo, że chciałem tego właśnie uniknąć. Bez tego czuję się tak nie na miejscu. W domu jestem mniej niż dekoracją. Na wsi nie znam z widzenia nawet większości ludzi. Moi znajomi są jakieś 200 km dalej. Ciągle, ciągle, ciągle pada.
Nie myślę o niczym konkretnym, nie mam tak właściwie planów czy oczekiwań.
Nie mam czegoś co mnie wyrwie z tego dołka.
Marnujemy tak dużo czasu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję, że dzielisz się ze mną swoją opinią.
Z przyjemnością wykorzystam Twoje wskazówki w dalszej pracy nad blogiem.