Pamiętacie jak wspominałem o fioletowych dniach?
O tym jasnym fiołkowo-cholerawiejakim uczuciu, o zapachu wiśni?
Wiśnie zamieniły się w migdały.
Patrzę przez okno na szare, pochmurne niebo, na ruchy gałęzi drzew, prawie czuję ten lodowaty wiatr.. Podobają mi się promienie słońca na ceglanej ścianie domu sąsiadów. Jutro będzie fioletowy dzień, fioletowy wieczór. Wieczór z mrożoną kawą, długą kąpielą. Z zapachem przykurzonego mieszkania. Poranek ze ścieraniem kurzy, wypakowywaniem się, otwieraniem okien na oścież. Dzień z zakupami, pizzą i ukochaną rutyną, spokojem, ciszą. Lodami cynamonowymi, które zjem w drodze
z zakupów do domu. Szumem aut..
Można się cieszyć ze zwykłości, oczywistości i braku urozmaicenia? Mam takie puste życie, a przynosi mi ono tyle frajdy.
Jak śpiewanie ulubionych piosenek i tańczenie w kuchni przy gotowaniu obiadu. Jak 'pacanie' w nosek osiołka z magnesami
w łapkach ile razy mijam lodówkę.
***
Swoją drogą.. mój dom wypełniają same sieroty. Masa zapomnianych cudzych pocztówek i zaproszeń, zdjęć, listów, kartek
z napisami i rysunkami, które już nic nie znaczą. Czy spalenie listów pomoże przełamać chęć do zatrzymania każdej, nawet bolesnej chwili przy sobie? Czy zniszczenie rzeczy uwalnia ich esencję? Co trzeba zrobić żeby odważyć się zniszczyć coś pięknego i nie żałować? Rzeczy, które przechodziły w rodzinie z rąk do rąk - broszki, prezenty, pamiątki. Rzeczy pozbierane
z ulic, jak osiołek. Czy myślenie, że rzeczy cierpią jeśli o nie nie dbamy jest normalne? Jak świadczy o człowieku zbieranie
z błota czyichś zgubionych czy wyrzuconych przedmiotów? Ich czyszczenie, zatrzymywanie, przechowywanie, wykorzystywanie? 'Pacanie' ich potem w nos.. od 4 lat.. Czy można to porównać do dziecka, które śpi z ulubionym misiem?
Chciałem kiedyś dać komuś jedną z moich kartek. Świąteczną, czarno białą ozdobioną kartkę. Bałem się, że nie zostanie doceniona, choć byłaby zachowana jako pamiątka, byłaby zakładką do książki, byłaby schowana do pamiętnika. Nie dałem jej. Okazała się cenniejsza od bliskiej mi osoby. Kartka z marketu. Kiedy to wszystko tak się pozmieniało?
***
Jak skakanie po łóżku ścierając kurze. Rysowanie na zaparowanym lustrze. Bujanie się w fotelu. Brzdąkanie na lince do wieszania prania. Rozlewanie płynu do mycia naczyń we wzorki. Zakładanie nóg na krzesło w dziwnych pozycjach. Zawiązywanie szalika na płaszczu na wieszaku albo gładzenie dłonią ulubionego ubrania. Otwieranie drzwi balkonowych kiedy pada i stanie na balkonie. Układanie talerzy w piramidkę do zmywania. Układanie kart. Nadmuchiwanie rękawiczek. Nawet milczenie cały dzień. To wszystko frajda. Czynności robione setki razy, robione każdego dnia, robione tak samo.
Nie mogę się doczekać kiedy przestawię mydelniczkę na umywalkę, wstawię mleko do lodówki i zagotuję wodę w czajniku..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję, że dzielisz się ze mną swoją opinią.
Z przyjemnością wykorzystam Twoje wskazówki w dalszej pracy nad blogiem.