sobota, 30 sierpnia 2014

Inspiracje

Uwielbiam takie książki, takie teksty, takie wyobrażenia.
O tym pośrednio dziś myślę.

Dzielę się kawałkiem lektury:

''(…)
Ściany były z szorstkiego starego drzewa; nie zauważył tego przez całe to płótno, udrapowane tu i tam, zwisające na hakach, spiętrzone na meblach, zwinięte w bele. Dziwne płótno: bardzo kolorowe, ale te kolory nie tworzyły żadnego wzoru. Po prostu plotły się tam i z powrotem, zmieniały odcień i barwę... szeroki pas błękitu, kilka wąskich pasemek zieleni, przeplatających się i krzyżujących ze sobą... (…) Zdaniem Alvina, cała tkanina była ruiną: wszystkie włókna poplątane i nierówne. Kto by nosił koszulę uszytą z czegoś takiego? W dodatku kolory ułożono całkiem przypadkowo, zmieszane razem, nie próbując nawet utkać jakiegoś wzoru czy choćby zachować regularności.
(...)
- Jeśli ten kawałek to mniej więcej historia roku - zauważył Alvin - macie tu zebrane przynajmniej dwieście lat.
- Więcej.
- Skąd wiecie o wszystkim, co się dzieje, że możecie przedstawiać to w płótnie?
- Och, Alvinie, pewne rzeczy ludzie po prostu robią... nie wiedząc jak.
- A jeśli zmienicie układ nici, czy zdarzy się coś innego?
- To nie tak - westchnęła. - To, co tu robię, nie spowoduje żadnego wydarzenia. To mnie zdarzenia odmieniają. Nic na to nie poradzisz, Alvinie.
(...)
- Chłopcze, czy nie powtórzysz nikomu? - zapytała. - Nie zdradzisz, kim jestem i co robię?
- Obiecuję.
- Ja tkam, Alvinie. Od niepamiętnych czasów wszystkie moje krewne były tkaczkami.
(…)
Dopiero teraz Alvin zauważył, że po drugiej stronie krosna nici osnowy przechodziły przez grzebień cienkich stalowych drutów. Te nici nie były kolorowe. Były całkiem białe. Bawełna? Na pewno nie wełna. Może len? Utkany materiał był tak barwny, że właściwie nie zwrócił uwagi, z czego jest zrobiony.
- Skąd się biorą kolory? - zapytał.
Nikt mu nie odpowiedział.
- Niektóre nici są luźne.
- Niektóre się urywają - dodał Ta-Kumsaw.
- Wiele się urywa - rzekła Becca. - I wiele się rozpoczyna. Taki jest wzorzec życia.
(…)
Alvin zastanowił się, czy nie mógłby po prostu przywiązać nowej nici do zerwanej i w ten sposób kogoś ocalić. Poszukał szpulek, ale nigdzie ich nie zauważył. Nici zwisały z tylnej belki krosna napięte, jakby wisiał na nich jakiś ciężar. Jednak Alvin nie widział, skąd się biorą. Nie dotykały podłogi. I właściwie się nie urywały. W jednym miejscu sunęły naprężone i długie,
a kawałek dalej nie było już żadnych nici. W ogóle niczego nie było. Osnowa wysuwała się znikąd i ludzkie oczy w żaden sposób nie mogły zobaczyć, gdzie się zaczynała.
(...)
Każda z tych nici się urywa, kiedy umiera człowiek. I jakoś zaczyna się nowa, kiedy na świat przychodzi dziecko. Kolejne włókno wybiegające z pustki.
- To się nigdy nie kończy - powiedziała Becca. - Zestarzeję się i umrę, Alvinie, ale tkanina przetrwa.
(…)
- Panno Becco - zapytał Alvin. - Po co to robicie, jeśli nie wpływacie na wydarzenia?
Wzruszyła ramionami.
- Taka praca. Każdy ma jakąś pracę do wykonania, a ta jest moja.
(...)
- Czy trwa to wiecznie?
- Odkąd mężczyźni i kobiety umieją tkać, to płótno przesuwa się przez krosno.
- Ale nie to krosno. To jest nowe.
- Zmieniamy je od czasu do czasu. Nowe budujemy wokół starego. Tym zajmują się mężczyźni z naszego rodu.
(...)
- Nie próbuj tego zrozumieć, Alvinie. Ja już dawno zrezygnowałam. Ale czy nie jest przyjemnie wiedzieć, że wszystkie nici życia splatają się w jedną wielką tkaninę?
- A kto tka dla Czerwonych, którzy odeszli na zachód? - spytał Alvin. - Te nici się oderwały.
- To moja córka zaniosła krosno na zachód.
- I pozwoliliście odejść swojej córce?
- Tak jak któraś z moich babek, siedząc przy starym krośnie, pozwoliła swej córce odpłynąć za ocean pod czujnym okiem ojca. Tak. Pozwoliłam. - Becca uśmiechnęła się smutnie. - Wszyscy mamy pracę do wykonania, ale nie istnieje taka, za którą nie trzeba płacić. Kiedy Isaac ją zabierał, siedziałam już przy tym krośnie. Wszystko, co się zdarzyło, było dobre.
- Skoro wasza córka odeszła, kto zajmie wasze miejsce?
- Może zjawi się inny mąż. Taki, który zostanie w tym domu, zbuduje dla mnie nowe krosno, i drugie dla córki jeszcze nie narodzonej.
- A co wtedy będzie z wami? Co będzie z wami, kiedy wasza córka zajmie to miejsce?
- Nie wiem - odparła Becca. - Ale legenda głosi, że odchodzimy tam, skąd biorą się nici.
- I co tam robicie?
- Przędziemy.
Alvin spróbował sobie wyobrazić matkę Bekki, jej babkę i wszystkie kobiety z rodu, jak siedzą przy kołowrotkach i ciągną
z wrzecion nici surowe i białe. I te nici suną gdzieś, znikają, póki się nie zerwą. A może kiedy taka nić się zerwie, one ją chwytają, chwytają całe ludzkie życie, i rzucają na wiatr, a nić potem opada i wplata się w czyjeś krosno. Życie na skrzydłach wiatru, schwytane i utkane w tkaninę człowieczeństwa, zrodzone w dowolnej chwili, potem usiłujące przedostać się do płótna, wpleść się w jego moc. A kiedy sobie to wyobraził, wyobraził też sobie, że zrozumiał coś z tej tkaniny. Zrozumiał, że tym jest mocniejsza, im mocniej wplata się w nią każda z nici. Te, które przesuwały się po wierzchu, z rzadka tylko nurkując w splot, nie siły dodawały, lecz koloru. Te zaś, których barwa była prawie niewidoczna, wszystkie sunęły pomiędzy innymi nićmi
i wiązały je razem. W nich tkwiło dobro. Od dzisiejszego dnia już zawsze, gdy Alvin zobaczy spokojnego, ledwo zauważanego skromnego człowieka, który jednak wiąże i zespala całe życie wioski czy miasta, powita go w milczeniu. A w głębi serca złoży mu hołd, gdyż będzie wiedział, że takie właśnie życie czyni tkaninę wytrzymałą, a splot gęstym.''

Orson Scott Card - ''Alvin Stwórca'' - 02 ''Czerwony Prorok''

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję, że dzielisz się ze mną swoją opinią.
Z przyjemnością wykorzystam Twoje wskazówki w dalszej pracy nad blogiem.