niedziela, 13 kwietnia 2014

Przystanek

Uff.. Po ochłonięciu i długotrwałym dochodzeniu do siebie, byłem w stanie wyprzeć traumatyczną wizję twarzy czegoś,
co śmiało mogę nazwać karykaturą kobiecości. Zatem, jestem, piszę, rozmyślam. I wpadło mi do głowy pytanie.
Co jest wizytówką człowieka? Taką ''naj-'', ''naj-''. W sumie to jest zabawne - więc co jest wizytówką człowieka w necie?

Ok, załóżmy, że twarz. Twarz wyraża emocje, jesteśmy z nią nierozerwalnie związani, jest unikalna i pierwsza rzuca się
w oczy, kiedy kogoś poznajemy realnie. No, ale co powiecie o kimś, kto na kilkunastu stronach posiada jedynie zdjęcia swojej twarzy, w ilości więcej niż jedno na dzień? Co odczytacie? Że humor mu się różnił? Że zmienił uczesanie? Przebrał się? Umalowała się? Że pozuje? Moim zdaniem to niewypał, bo większość zdjęć zazwyczaj potrzebuje komentarza, gdyż same nie wzbudzają właściwych emocji lub mogą zostać źle odebrane bez pełnego kontekstu. No, a 200 zdjęć tego samego po prostu nudzi. Nie wiem czy można to nazywać ''szerzeniem własnej zajebistości'', jeśli polega ona tylko na tym, że wyglądasz tak jak wyglądasz i pokazujesz to istniejąc.

No to może życie osobiste? Sporo osób na blogach spowiada się ze swoich osobistych problemów, przeżyć, historii rodzinnych, planu dnia, ważnych dla nich wydarzeń. Nawet ja czasem zawierałem rozmyślania, na temat swoich wspomnień. Ale znów nie każdy rzuca obcemu człowiekowi swoimi prywatnymi sprawami w twarz. Ze wstydu, strachu czy chęci zachowania własnej intymności. Fajnie, że to nas odróżnia, ale tutaj najczęściej opowiadanie o ''takich'' sprawach jest oznaką głupoty lub słabości. A w każdej możliwej rozmowie/kłótni/wymianie informacji, takie dane są tak właściwie szargane.
Nikogo nie obchodzi czemu jesteś tym kim jesteś, czemu dokonałeś takich a nie innych wyborów. Interesuje ich efekt końcowy, czyli zachowanie, które prezentujesz, które mogą ocenić. A samo zachowanie, bez rozumienia przyczyn, jest gówno warte.

Jest jeszcze coś takiego jak przynależność do jakiejś grupy. To zobowiązuje do jakiegoś zachowania, ale też wywołuje zachowanie zgodne z członkami grupy. Przez przyjęcie ideologii można się w jakimś stopniu określić. Osobiście bardziej bym o tym pomyślał jak o przypinaniu łatek i stereotypach, kiedy musimy uprościć nas samych, żeby się wytłumaczyć.

Gdybym miał np. rozważać termin ''szowinista'' w odniesieniu do mnie.. Cóż, zaliczam się do tej grupy, ponieważ co?
(Tu pomyślcie chwilkę kto to taki i jakie ma cechy.) Więc, jestem z gatunku tych, wychowanych by otwierać kobiecie drzwi, nieść jej torbę, trzymać parasol, podsunąć krzesło, ustępować miejsca. Uważam, że najlepsze związki to te, w których dwie osoby współpracują, na zasadach, które sami ustalą. Chciałbym kobiety zaradnej, która wie, że należy ugotować obiad
i sprzątnąć mieszkanie. Która rozumie, że mimo podziału obowiązków, obie strony powinny mieć podstawowe umiejętności. Fakt, iż bywam bezczelnie chamski w stosunku do wielu kobiet, wynika z tego, że nie każdy w moim względzie zasługuje na szacunek. A wszelkie paniusie, które wymagają specjalnego traktowania, uprzejmości i wielu innych rzeczy np. ustępowania im w dyskusji lub przemilczania: ''gdybyś był prawdziwym mężczyzną to byś przemilczał dla dobra damy!'', w przypadku, gdy mamy RÓWNOUPRAWNIENIE, o które głównie walczyły kobiety i feministki, i w sytuacji, kiedy paniusie nie mają racji
i zaczynają krzyki - NIE ZASŁUGUJĄ na uprzejmość i mogą wracać do kuchni na łańcuch, bo tam jest ich miejsce.
A ja muszę dalej nazywać siebie mianem szowinisty, bo tak jest krócej, wygodniej i plotki są ładniejsze.

Więc oceńmy ludzi po ich poglądach. Fakt, to daje duże pole do popisu, jednak tylko w sytuacji, kiedy kogoś słuchamy
i próbujemy zrozumieć i zaakceptować. W necie tyle jest zdrowej, racjonalnej i kulturalnej dyskusji.. że aż mi to bokiem wychodzi. Na początku zaczyna się szufladkowanie - ateista, lewak, skurwysyn, pedał. Potem ''moja racja jest najmojsza''.
A na końcu wszyscy do gazu, na czele z matką rozmówcy. Więc to nie zawsze jest bezpieczne, ale jak najbardziej nadaje się do poznawania. I na wizytówkę.

Moim ulubionym kandydatem na wizytówkę jest sposób odbierania świata, sposób reagowania na różne sytuacje, sposób myślenia. Pozwala chyba na najszerszą obserwację emocji i zachowań, stwarza pole do formułowania i sprawdzania hipotez, nie odbiera anonimowości i nie stwarza zwykle sytuacji oceny ze strony rozmówcy. A łatwiej wyjaśnić co i czemu byś zrobił, niż opowiadać w co wierzysz, jak, dlaczego, po co, od kiedy, w jaki sposób to się zmieniało.

Najlepszym ze wszystkiego byłoby połączenie tych rzeczy.. Ale to mamy jedynie realnie. A i tak nie obejmuje to nigdy całości. Dlatego uważam, że ważne jest słuchanie i przekazywanie własnych słów tak, by inni je właściwie zrozumieli. Przekazywanie tego, co chcemy pokazać innym, w przystępny, jasny sposób. A na początek, poznanie tego, co chcemy pokazywać i w jaki sposób możemy to robić.

Ja jeszcze nie do końca wiem, co chcę powiedzieć, ale robię to tutaj, uczę się z każdym słowem i mam nadzieję, że kiedyś zrozumiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję, że dzielisz się ze mną swoją opinią.
Z przyjemnością wykorzystam Twoje wskazówki w dalszej pracy nad blogiem.