Jestem zmęczony. Przyjemnie zmęczony.
Uwielbiam dni, takie jak dziś, kiedy można odetchnąć. Kiedy szum aut za blokami uspokaja, a nie drażni. Pospacerowałem, wkładając świadomie energię w każdy krok. Posiedziałem na ławce, prostując wygodnie nogi. Pozwoliłem sobie nie myśleć, nie słuchać, nie przejmować się, nie martwić, nie planować. Tylko czuć jak wiatr dotyka mojej twarzy.
Dziś świat ma kolor jasnego fioletu, pachnie mdłą wiśnią i ma słodko-gorzki smak.
Pierwsze co robię, po wejściu do domu, to otwarcie na oścież wszystkich okien. Umycie twarzy, rąk. Wypakowanie zakupów, spakowanie torby, by niczego na jutro nie zapomnieć. Potem mrożona kawa i książka do łóżka.
Tak, ja też żyję, też mam co robić za dnia, też muszę jeść i spać. Też mam obowiązki i zmartwienia. Też się boję, śmieję lub zachwycam. Istnieję i cieszę się z tego, co mnie otacza. To jedna z rzeczy, które trzymają mnie przy życiu i ładują moje baterie.
Potrzebuję więcej fioletowych dni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję, że dzielisz się ze mną swoją opinią.
Z przyjemnością wykorzystam Twoje wskazówki w dalszej pracy nad blogiem.