Oglądałem sobie dokument o straszeniu ludzi diabłem i piekłem.
O tym, że zasady, które chcemy wpoić, najlepiej poprzeć wizją kary - bądź dobry albo umieraj w męczarniach całą wieczność. Wolelibyście żeby ktoś was zastraszył czy przekonał do zmiany zachowania? Jak robicie ze swoimi dziećmi?
Potem pomyślałem o innej rzeczy. O agresji wzmaganej przez anonimowość, bunt czy sprzeciw.
Jeśli ktoś coś ukradnie, obcinacie mu ręce, bo takie jest prawo, czy pytacie czemu to zrobił? Jeśli ktoś ma odmienne zdanie niż wy, jak często mówicie, że jest bezrozumny i głupi, zamiast szukać argumentów, które wykażą mu, że się myli?
Aż dotarłem w tej chwili do jednego z pierwszych komentarzy na tym blogu - o tym, że brak tu zdrowej dyskusji i obiektywizmu. I tak sobie pomyślałem: czy ktoś by tu wszedł poczytać zdrową dyskusję? Czy ktoś szuka w ogóle w Internecie treści, które umoralniają? Przecież gdyby nie fakt, że nabijam się tu z kogoś, wytykam własne i cudze błędy, cytuję kłótnie... Gdyby nie to, że robię coś, za co ludzie chcieliby mnie pozwać i co wywołuje nadal pewną kontrowersję w pewnym środowisku... to byłbym jedną z kilkudziesięciu tysięcy szarych osób, o których można powiedzieć tylko tyle, że zajęły jakiś nick.
Zdecydowanie wtedy by nas tu nie było.
Wszyscy szukają afer, pikanterii, erotyki, skandalu. Czegoś zakazanego, czego mogą dotknąć i co ich ciekawi. Ale też czegoś, czemu mogą się społecznie sprzeciwić. Bo wykazanie, że się od kogoś odgradzasz jest łatwiejsze, powoduje więcej emocji i afer. Można się wybić czyimś kosztem. Wspólny wróg aż tak jednoczy?
Ostatnio punktem honoru jest nazwać kogoś katolem czy lewakiem, jednocześnie samemu niewiele mówiąc o swojej przynależności. Przeciwny biegun danego poglądu przestał mieć własną nazwę. Teraz wszystko jest ANTY. Gdy pytasz kogoś
o jego pogląd, to zazwyczaj powie, że jest PRZECIW czemuś, zamiast opowiedzieć co myśli. Wybieramy przy tym najbardziej chwytliwe kawałki, te które da się ''sprzedać'' z największym zyskiem. Jak często widzicie na Psychologii rozmowy o Bogu, polityce i Hitlerze? Łatwiej jest wybrać temat aborcji i opluwać na tym tle katolików albo wspomnieć o terrorystach przy temacie muzułmanów, niż myśleć o różnorodnych odłamach, o codzienności czy historii, która jakoś ukształtowała dany system, nie tylko wierzeń. Nie ma już ateistów - są ANTY KATOLE. Nie ma katolików - są ANTY SATANIŚCI.
Przeciw podziałom, przeciw złej władzy - to brzmi dumnie, póki nie zmienia się w: przeciw samym ludziom.
Popatrzyłem jak dzieciaki, które powinny grać w piłkę na podwórkach, wyzywają od pierdolonych kurew osobę, głoszącą inny pogląd (do którego ma prawo, mimo iż nie ma on racji bytu w obecnym społeczeństwie). Wyobraźnia
przedstawia mi rewolucję
z płonącymi kukłami i zwłokami ludzi,
prowadzoną przez 14-latków. Gdzie najważniejsze to zniszczyć ludzi, a
nie zmienić idee.
Naoglądałem się sporo ataków ze strony osób głoszących wolność myśli i wypowiedzi. Ataków na ludzi, a nie poglądy. Tekstów: on jest popierdolony, że tak myśli - nawet nie zliczę. Nieskutecznych tekstów, mających na celu jedynie wywołać zamieszanie.
Bo wielu ludzi generalnie pierdoli czy macie ich za takich czy owakich, bo i tak będą myśleć swoje - tylko wam o tym nie powiedzą na głos.
Każdego dnia mijamy na ulicy ludzi, których możemy jakoś nazwać i zwyzywać, za to, co uważają. I jesteśmy dla nich mili, uczynni, uprzejmi, bo tak wypada. Może jesteśmy z kimś takim w związku albo to nasz wieloletni przyjaciel. Jak rozpoznać wśród nich tego swojego internetowego ''wroga''? Często jesteśmy ślepi kiedy ktoś mówi wprost, a co dopiero gdy milczy. Każdy ma w sobie myśli i pragnienia, które uważane są za nieakceptowalne i naruszające społeczny porządek w jakiejś grupie. Więc.. to chyba kwestia tego, że jedni mówią o nich głośniej od drugich i liczą się z konsekwencjami.
Mogę powiedzieć, że jestem sadystą, że pociąga mnie posiadanie kontroli nad kimś lub czymś. Że krępuje mnie strach przed oceną czy karą. Mogę powiedzieć, że chciałbym się dowiedzieć jak to jest zabić, jak to jest mieć pełną kontrolę. Mogę wyznać,
że znęcałem się nad zwierzętami w dzieciństwie albo, że karmię się emocjonalnymi huśtawkami swoich ofiar, bo to mnie akurat podnieca.
Mogę powiedzieć wszystko. Mogę powiedzieć cokolwiek.
W ile uwierzycie? Której części się sprzeciwicie? Co zaatakujecie? Czy ktoś w ogóle zapyta ''dlaczego?''?
Po co to jeszcze czytacie. Macie swój rozum. Czy muszę jeszcze komuś mówić by go sam używał?
PoGo
OdpowiedzUsuńWysłany 23.10.2014 o 20:45
Brak obiektywizmu ?! ale to twoj blog… tu ma byc twoj pkt widzenia… dyskusja ?! dyskutuj z tym co czytasz… proste i logiczne.
Sporo racji w tym co piszesz, anonimowosc dodaje animuszu, odwagi…kazdemu bez wyjatku. W necie kazdy moze przybrac kazda „maske”. Moze byc wielkim prawicowym dzialaczem, ale bac sie publicznie powiedziec co tak naprawde mysli, boi sie wlasnie kontrowersji dla tego net jest miejscem gdzie ukazuje swoje oblicze. Choc w wiekszosci to moda, ide za wiekszoscia, bo to jest fajne i „inne”. Masa jest takich ludzi, falszywych, zaklamanych, a tak naprawde oklamujacych samych siebie. Ja nie boje sie otwarcie mowic o tym co mysle, czasem nie wypada, poprostu. Czasem jest tez tak ze ukrywa sie pewne fakty po to zeby cos „zyskac”. Ale ogolnie rzecz biorac nie pierdole sie w tancu co czesto przysparza mi wrogow.
Ludzie prowadza tak nudne zycie teraz ze czepiaja sie roznych spraw nie majac o nich pojecia po to zeby zaznaczyc swoja obecnosc… choc zalosne jest to ze w necie i ze pod pseldonimem. Ale jak sam wiesz czasem nie warto ujawniac tozsamosci dla samego swietego spokoju… Nad naiwnoscia i durnota ludzka mozna by sie rozwodzic godzinami, dniami a nawet latami, ale taka dyskusja nie doszla by do konca bo ludzka glupota ewoluuje wprost proporcjonalnie do czasow i mody… pkt widzenia zalezy od pkt siedzenia, i dla jednych moja czy twoja wyda sie idiotyczna a dla nas czyjas opinia jest kretynizmem wysokich lotow, ale jesli ktos mowi to co mysli naprawde, to warto z kims takim rozmawiac… ale to przychodzi z wiekiem, w pewnym momencie nudzi sie „cudowanie” i zaczyna sie byc tak naprawde soba.