wtorek, 14 października 2014

Dwa dni

Uhhh... Jesień.

Of Monsters and Men - ''Little Talks''

Dziś znów patrzyłem sobie na świat. Podobały mi się liście, doklejone przez deszcz i wiatr, do drzwi zamkniętego kiosku. Przypominały naklejki kibiców i idiotów, podoklejane na oknach zdezelowanego malutkiego budynku.. Te już mi się nie podobały. Tak samo nie podobali mi się Jaś i Małgosia, którzy, zamiast okruszków, rozsypali na asfaltowej dróżce pod blok całe kromki chleba. Rozdziobane przez gołębie o 10 rano - rozmiękłe teraz od deszczu.. Oficjalnym znakiem tego brudnego miasta powinien być srający gołąb z chlebem w dziobie, na tle odnowionego budynku z zamalowanymi białą farbą widocznymi nadal przekleństwami, za którym piętrzy się rozpierdolona do cna kamienica.

Ale to obraz.. przejdźmy do słów i czynów.

W autobusie posłuchałem o ósmej rano o tym, że wjeżdżam na teren getta żydowskiego, gdzie WYMORDOWANO
W POTWORNYCH MĘCZARNIACH BIEDNYCH CIERPIĄCYCH LUDZI. Słyszałem to już dwa razy. Serio, kolejne trzydzieści minut wałkowałem słowa: potworność, morderstwo, izolacja. A kiedy już się obudziłem ze swoich zwyczajnych myśli i nadziei, towarzyszących mi w komunikacji miejskiej, pomyślałem sobie: po co mówić ciemnemu zaspanemu ludowi
o Żydach o ósmej rano w autobusie?

Kilka przystanków dalej, z powodu sklerozy i braku słuchawek, posłuchałem sobie około 40letniej kobiety, takiej z second-handu na pierwszy rzut oka, z reklamówką z marketu, rozmawiającej przez telefon ze swoją matką. Tematem rozmowy było to, że wyprowadziła się z mieszkania, które miała wynajmować za pewną sumę, z powodu tego, że jakaś kobieta, chyba właścicielka lokalu, możliwe, że tam mieszkająca, nie zgodziła się na to by ta kobieta dla siebie tam gotowała. Powinna była stołować się u niej, albo cholerawiegdzie. W dalszej części wspomniała noclegownię, pomoc społeczną i to, że najlepiej byłoby się po prostu zabić, gdyż lepsze warunki oferowane są więźniom, od ręki i jest to niesprawiedliwe. Uspołecznię sobie całe towarzystwo czytające moje złote myśli.

Później w drodze po moje sprawunki, trwające od 8:30 do 15:30, zaczepił mnie ''bezdomny''. Dość czysty, poodbijany, ale nie menel. Zapytał o parę groszy na bułkę. Dostał rogalika, z zastrzeżeniem, że oddaję mu swoje śniadanie więc niech się zastanowi co z tym zrobi. Do tej pory mam wątpliwości co do tego, co zrobiłem. Powinienem mieć ten problem przy odmawianiu a nie dawaniu, prawda? Bo dla ludzi wypada być dobrym, nie zawsze chcą oszukiwać, można by im czasem ufać.. Ale czuję się paskudnie z ''dobrym uczynkiem'' na sumieniu. Swoją drogą, biorąc pod uwagę tę aferę ze stroną internetową dla bezdomnych.. To czy istnieje jakieś Spotted: Bezdomni, na którym mógłbym owego pana pozdrowić dodając: #smacznego #wiśniowenadzienie #wyrzutysumienia #yolo ...?

Resztę dnia spędziłem słuchając ostrzeżeń przed odpowiedzialnością za czyjeś myślenie i los. Dodatkiem były rozmowy bez jakichkolwiek emocji, bardzo przedmiotowe i praktyczne, na temat pacjentów onkologicznych, terminalnych i opieki paliatywnej. Oraz historie z życia rodzin patologicznych na tyle, że samobójstwo, ścieranie krwi z podłogi, gwałt na oczach dziecka, przemoc, alkoholizm, zaburzenia osobowości, interwencje policyjne, wyznania o popełnieniu zbrodni - są jak kukułka w zegarze: co godzinę. Żeby było śmieszniej, absurdy prawne i wywijanie się patoli kosztem kasy podatników też zaliczyłem. Licząc to czasem - trzy godziny słuchania: ''Nie pakuj się w ten syf.''. Nadal to odchorowuję. Po chuj w to właziłem...

To tyle z moich ostatnich doświadczeń.
W sumie zajmując się tym wszystkim i innymi sprawami, nie mam w ogóle chęci czy czasu siedzieć tutaj..

***

Pomysł na kolację dziś: ryż z jabłkami czy dynia w occie tak, jak gotowała ją babcia?
Jak to się robi. Może włożę to w słoiki. Jeszcze nie zdecydowałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję, że dzielisz się ze mną swoją opinią.
Z przyjemnością wykorzystam Twoje wskazówki w dalszej pracy nad blogiem.