czwartek, 10 marca 2016

Interwencja kryzysowa - part II

Dzisiaj drogie dzieci poczytacie sobie w jaki sposób wasz Mrówuś widzi świat bredni i łgarstw, czyli czat. Jeśli ktoś chce poczytać fakty – zapraszam do poprzedniej notki, w której jest cała rozmowa. Jeśli ktoś chce zobaczyć jak w Mrówku gotuje się żółć i frustracja, zapraszam do lektury poniżej.

Dzisiaj mamy na tapecie 30-paroletnią kobietę, w związku małżeńskim, który trwał jak dotąd 11 lat, z 4letnim dzieckiem (kąpanym często przez tatusia co wielokrotnie podkreślała przez ostatnie pół roku.). Uzależnioną finansowo od woli swojego męża. Uwielbia ona swoje audi, ajfona 6 i swoje uda w czatowym avatarze, nie ma pojęcia jakie ciasto lubi jej teściowa, wpada na czat pochwalić się, że o 2 w nocy pije mleko i odbywała z mężem zadowalający stosunek płciowy. Wg jej własnej relacji, jej mąż zapragnął rozwodu, gdyż poczuł się w ich kwitnącym związku ograniczony. Sama kobieta zwala to na jego zachłanność na odpowiedzialnym stanowisku właściciela firmy czy innego ''człowieka od ludzi''.

Wymieniona wyżej wiele razy rzucała w eter stwierdzenia, że nie ma nic do ukrycia, że jej życie nie odbiega od szarych żyć innych ludzi. Że jej mąż wie o tym jak wyciąga ona ich pożycie małżeńskie między serialem, a lampeczką wina i tabsami nasennymi od psychiatry – na czacie. Więc skoro nie ma tu o czym rozmawiać i nie ma czego ukrywać, opiszę sobie dynamikę poprzednio wrzuconej rozmowy, bo uważam ją za bardzo pouczającą.

6 marca 2016. Od mniej więcej 23:00 do 1:35.

Jako pierwszy poważny rozmówca dziś wpada Pozytron. Dostrzega on cierpienie naszej bohaterki i mimo iż wielokrotnie powtarzał, że nienawidzi dzieci, bo to parchy, serdecznie zaprasza do siebie obcą kobietę z dzieckiem. Jest empatyczny - stawia się w roli męża, który ma dość ograniczającej go żony. Jednocześnie pokazuje jak zna życie - uwielbia teksty typowych rodziców: jesteśmy w tym samym wieku więc jesteś za młoda, kiedyś zrozumiesz. Zna wszelkie skuteczne i pocieszające głębokie teksty: ''Nigdy się nie poddawaj.'', ''Nie łam się.''. Już po pierwszych słowach wie jak wygląda sytuacja, jest pewien, że ten związek nie przetrwa - nie pozostawia biednej kobiecie żadnych szans: ''Inni mówią to co chcesz usłyszeć, to co robisz nic nie da.''.

Kolejną zaangażowaną osobą jest Smutna. Doskonale wiadomo, że wcina się w rozmowę jedynie z dwóch powodów – po pierwsze: lubi dyskutować z Pozkiem. Po drugie: jako matka zaczyna skupiać się na dziecku i uwypukla jego rolę w związku. Spodziewając się głosu rozsądku i spokojnej mediacji – zawiodłem się. Smutna od razu sugeruje, że lepiej jest zakończyć męczący związek, powołując się na słowa męża cytowane przez kobietę: skoro on nie chce to lepiej to skończyć. Jej słowa popiera tajemniczy Gość: ''Nie marnuj życia.''.

Kolejny punkt programu. Pozornie niezorientowana w temacie, jednak pamiętająca poprzednie wywody załamanej przyszłej rozwódki. Wdowa. Od jej wejścia zaczyna się analiza i interpretacja zachowania i odczuć nieobecnego męża. Dowiemy się, że posiada on następujące cechy: zimny głaz, wygodny i nieodpowiedzialny. (Oczywiście moglibyśmy sobie spekulować intensywność tych cech podając np. że przez 4 lata wychowywał córkę, że zarządza firmą i utrzymuje rodzinę, dając zatrudnienie własnej żonie chociażby.)

Dopytywanie musi trwać, wywody pełne łez must go on. Wracamy do Poziego, który zmienia taktykę. Wie lepiej co robią małżonkowie. ''Nie odzywają się''. To aż dziwne, że musi zadawać kolejne pytania by czegoś się dowiedzieć! Rzucajmy możliwymi opcjami aż w jakąś trafimy! Coś w końcu się zacznie zgadzać..

Dyskusja nabiera rumieńców. Pałeczkę przejmuje Wdowa. Komentując sytuację życiową swojej koleżanki używa Absolutnych Słów Pocieszenia: ''straszne, ja bym umarła''. Po czym kontynuuje analizę: facet ma za mało obowiązków! Oraz interpretację: kobieta jest w domu ciemiężona, powinna natychmiast rzucić wszystko i udać się do kosmetyczki! Tak się naprawia małżeństwa. #uprzedmiotowieniekobiet #stereotypy #fucklogic.

Supersamiec Pozytron wytrąca jej broń z ręki! Ktoś kto pracuje musi mieć obowiązki! W chuj obowiązków! Headshot!
(I skubaniec daje radę jeszcze z dzieckiem, imprezami i seksem poza tym! Hellyeah!) Powracają optymistyczne slogany
z koszulek ('Don't worry, be happy') oraz sympatyzowanie z obrazem ambitnego, wojującego o pozycję, zapracowanego samca.

Jednak Wdowa się nie ociąga, wykorzystała tę chwilę na swoją korzyść, do tej pory zdążyła już poznać przyczynę rodzinnej tragedii - ''Nie ma ognia'', najlepsza rada? Rzuć wszystko, kup seksowną bieliznę! Pozytron stanowczo oponuje i podtrzymuje tezę o wyższości pracy zarobkowej nad rodziną.

Do rozmowy niespodziewanie włącza się Remi, który zasypuje pokrzywdzoną radami na privie i czacie ogólnym. Dowalając swoją interpretację zachowania nieobecnego: mąż zrobił pranie = mąż chce powrotu! Ja bym normalnie założył, że chciał chodzić w czystych majtkach i skarpetkach.. No ale, nieważne, bo po całym tym cyrku w rozmowie pojawia się promyk nadziei - Remi rzecze, że: ''warto poczekać aż mąż podejmie decyzję'', Pozytron, że: ''nie można być stronniczym''. Tak, tak! Światełko w tunelu!

I chuj. Wdowa nie daje za wygraną i roztacza przed przyszłą rozwódką wizję krótkiej smyczy, na której należy trzymać męża mimo, że ta nie chce go widzieć i zwiała z dzieckiem 700km dalej. Przyczyna? Mąż zawsze może się pocieszyć w ramionach innej! Piękną, emocjonalną wizję burzliwej zdrady znów przerywa Pozytron – Wdowo, pierdolisz. Po brutalnej grze na emocjach prawie-że-rozwódki, opartej na zastraszaniu, Wdowa przyznaje, że nasza Miss Czatu 2016 MOŻE SAMODZIELNIE PODJĄĆ WAŻNĄ DECYZJĘ MAJĄCĄ OGROMNY WPŁYW NA JEJ ŻYCIE.

W międzyczasie Remi próbuje przepchnąć swoje moralne wartości na światło dzienne. ElizaBeth skutecznie mu to uniemożliwia atakiem żelaznej niepodważalnej logiki w stylu: każdy sam decyduje o tym co jest dla niego najważniejsze. Remi pada na chwilę, ale zaraz powraca na arenę w wielkim stylu, sugerując, że: MĄŻ RÓWNIEŻ MA PRAWO PODJĄĆ PRZEMYŚLANĄ PRZEZ SIEBIE, WŁASNĄ, OSOBISTĄ, NIEZALEŻNĄ OD CZATU DECYZJĘ. Zwraca także uwagę na realną sytuację dziecka w konflikcie małżonków!

Niestety wolność słowa zakłóciła na moment działanie doboru naturalnego.. Wdowa nie ustaje w interpretowaniu: facet nie odwróci się od swojego dziecka, ale może mu zbrzydnąć kobieta, z którą się ożenił. Tak dokładniej to dlatego, że się z nią ożenił, że z nią zamieszkał, że zrobili sobie dziecko... Ot, rozwód z wypalenia się uczuć po 11 latach, jako kamień milowy każdego małżeństwa. (Pozazdrościć tej pani życiowych doświadczeń.) Tłum samotnych matek lubi to.

Cóż dalej? Pozytron strzela sobie w stopę okazując swoją troskę o dobro dziecka, uwikłanego w 700-kilometrową podróż jak najdalej od tatusia – dziecko w przypadku planowanego rozwodu rodziców wg Pozka ''nie jest istotne''. Remi znów ratuje sytuację, wspominając o tym, że Pozek pierdoli. Sama zainteresowana, wszczynająca nie pierwszą taką rozmowę na czacie – wychodzi na chwilę na papierosa (zdrowo dla dzieciaczka mieć palącą matkę), podczas gdy zaangażowani uczestnicy brną
w ustalanie przyczyn ''poczucia ograniczenia i chęci rozwodu'' u dalej nieobecnego i mitycznego wręcz męża.

Oczywiście padają słowa iż nasza pokrzywdzona kobietka musi odpocząć – od wchodzenia na czat i wszczynania rozmów
o tym jak jej źle. Odpocząć od męża – któremu podpierdoliła dziecko i wywiozła do siostry. Odpocząć od złośliwych komentarzy postronnych ludzi, zaangażowanych w ten cyrk mimo woli. (Buahahahaha. Nie odpuszczę.) Musi odpocząć od emocji, stresu, nieustannych rozmyślań prowadzących do płaczu – co ułatwi jej wizja zdradzającego męża, traumy u córki oraz bardzo długa rozmowa o jej sytuacji życiowej, w którą zaangażowało się 10 osób.

Wracamy do diagnozy. Tym razem Remi wywraca się na prostej drodze, diagnozując kryzys wieku średniego, u mężczyzny, którego jak zauważyła Elsa – nigdy nie widział ani z którym nigdy nie rozmawiał. Brawa dla Elsy za pozamiatanie jednym zdaniem. Co dalej? Nudy. ElizaBeth i Pozek wyrażają swoje osobiste poglądy na to, że związki są be-be, a nie każdy facet to świnia, bo trafiają się i osły. Wdowa znów się kompromituje w efektownym stylu: dopiernicza się do osoby, która bezskutecznie próbowała załagodzić bezsensowną wymianę zdań, warcząc, że ona już podała jedyną słuszną przyczynę rozpadu związku (brak rozpałki do grilla) oraz, że osoba, która łagodnie prosi o spokój ''rządzi i decyduje za każdego''. Może kiedyś kupię jej koszulkę z napisem: Hipokryzja moje hobby. A jej cudownie chwytliwe: ''Nie reaguj. Ignoruj.'' mogłoby zastąpić skutecznie kampanię społeczną: ''Reaguj! Nie toleruj!''. Dalej następuje nużące odzieranie naszej pokrzywdzonej kobitki z nadziei.

Po godzinie dochodzimy do jakichś konstruktywnych wniosków – dowiadujemy się czego chce poszkodowana przez los
i szowinistyczne, patriarchalne społeczeństwo: spierdoliłam 700km po to, żeby przyjechał i mnie przeprosił! Yeah, it's
a woman! Oczywiście nikt z obecnych nie przyczynił się do tego wynurzenia i nutki samoświadomości, bo nasza bohaterka snuje opowiastkę niezależnie od pytań, rad, emocji, grona zainteresowanych i ich stosunku do tematu.

Pada pytanie: co robi mąż? Mąż dzwoni i pisze, niby do córki, ale jednak rozmawia z matką. (No cholernie to dziwne!
I niesamowite! Biorąc pod uwagę, że z 4letnim dzieckiem nie będzie się rozmawiać przez telefon godzinami, a z żoną
o walącym się pożyciu wypada pogadać... No normalnie szok.) Okazuje się, że po tym wszystkim co przeszliśmy mąż jednak chce jeszcze spróbować odbudować związek, bo sam nie wie czego właściwie chce! Łaaaał, wcześnie to wyjawiła zebranym
z jej powodu. Szkoda, że tego nie zauważyli i brną dalej!

Każdemu facetowi odwala po 30, a potem jest potulny jak baranek – tak mówi 'hamerykański nałkowiec' Remi. Zaś obstająca za jedynym słusznym rozwiązaniem, idź-do-fryzjera-i-świeć-dupą-aż-mu-stanie-Wdowa, pogrąża się w hipokryzji pisząc, że każdy jest inny i nie ma (dwóch) takich samych facetów. No cóż. Wracając do Remiego, zgłębia on dalej serce nieobecnego męża, będąc pewnym jego zamiarów, chęci, planów.

Stałym punktem programu będzie też Pozek i jego dziwny homoseksualny afekt, każący mu wspominać o mnie trzy razy dziennie, codziennie, niezależnie od mojej obecności czy zaangażowania, bądź ich braku. Pozi – nie pójdę z tobą na bal.

Wróćmy do mądrości Wdowy. Nie wolno oceniać życia pod kątem tego, co widziało się w telewizji ani tego, co ktoś nam naopowiadał na czacie. Dlatego należy słuchać Wdowy i tylko Wdowy, bo ona zna życie. Wie, że dominujący facet chroni,
a nie bije. Że przeprasza, nawet jeśli nigdy tego nie zrobił. Że nagle posłucha zawodzenia żony, kiedy przez 11 lat małżeństwa to on decydował o wszystkim. Życie to nie bajka, więc mityczny mąż musi być przecież ideałem, który zrobi dokładnie to, czego potrzebuje jego kobieta. Domyśli się i zmieni zdanie! Serio, początki demencji i odrealnienia nie są przydatne
w doradzaniu ludziom, jakie stringi włożyć na pożegnalny, przedrozwodowy seks. Wracamy do tego, że miejsce faceta jest na smyczy i trzeba się stawiać w kobiecy pokrętny sposób. Wdowa znów podbudowuje swój majestat. Z racji wieku i bogatego
w doświadczenie życia wyszydza doświadczenie życiowe innych, dopiernicza się, że ktokolwiek poza nią śmie na publicznym czacie wałkować temat cudzego życia i wchodzić jej w drogę – zaprzeczając jej słowom.

Uogólniona dygresja:

Nic mnie tak w życiu nie wkurwia jak stare baby, które uważają, że są najmądrzejsze i że należy im się z jakiejś dziwnej racji ogromny szacunek. Że mają prawo deptać innych, bo stękają najgłośniej w całej grupie. A jeszcze bardziej wkurwia mnie, kiedy takie babsztyle powtarzają co najmniej TRZYKROTNIE w ciągu godziny, że każda sytuacja i człowiek jest inny,
a pomiędzy tym wciskają jedyną słuszną stereotypową opcję. Którą każdy rozsądny człowiek tępi jak może, walcząc o prawo do wyboru innej drogi niż dawca kasy i spermy z maszynką do rodzenia dzieci u boku.
Koniec.

Myślicie, że to już koniec, bo ile można pierdolić o załatwionej sprawie? Wdowa oczywiście podaje przykład z życia – szczęśliwa kasiasta rozwódka! Idealnie zgrany z mężowym: ''mam mętlik, może jeszcze spróbujemy ratować nasze małżeństwo, jeszcze nie podjąłem decyzji''.

I taki mały fajny kawałeczek: piękne kobiece podejście do życia, że jak facet zakocha się w innej, to trzeba go ujebać, udupić, okraść, niech wpierdala żwirek dla kota – ''niech ma za swoje''. Bo już nikt, kurwa jego pierdolona mać, nie myśli żeby rozstać się pokojowo, rozsądnie, bez robienia syfu, bez walki o dzieci, bez dzielenia znajomych, bez wzywania do siebie nawzajem policji, bez obrabiania dupy małżonkowi przed dzieckiem. Zawsze sądziłem, że kamienować należy tych, którzy przerżnęli
w prawach naturalnych i ludzkich – bo zasłużyli sobie na swój los. Ludzi, którzy oszukują, biją, nie dają żyć innym. A nie wypada rozdzielać bata na tych, którzy dążą do porozumienia i pokojowego rozwiązania. Zdradził cię i oszukiwał? Upierdol sukinsyna, niech żałuje. Powiedział, że chce się rozejść, wyjaśnił, znalazł sobie kogoś innego? Daj mu, kurwa, żyć. To może być tak proste. Rozmawialiście przez X lat małżeństwa o wszystkim, od decyzji o kupnie domu, po gówno waszego pierworodnego, co wam szkodzi porozmawiać i porozumieć się raz jeszcze? Chyba tylko wrodzona tępota i podatność na ''znawców życia''.

Przebrnęliście? Ktokolwiek? Cieszycie się, że jadowite, dziecinne wyszydzanie dobiegło końca?
To może jeszcze podsumowanie.

Ja tutaj NIE JESTEM ''OD TEGO''. Nie jestem od naprawiania waszych żałosnych, zakompleksionych, zagmatwanych żyć. Jestem od tego, by pośmiać się z tego co mnie bawi, by płakać kiedy się wzruszę, by wkurwić się, kiedy widzę takie rady.
Nie jestem od tego, żeby komukolwiek współczuć, bo tak wypada, bo tak należy, bo taki mam według rzeszy ludzi zasrany obowiązek.

Jestem tu od reagowania i naprawiania tego, co wg mnie spieprzyliście na tyle, że wstyd mi za was. Jedna osoba robi za klauna, reszta odwala w koło niej cyrk. Niezależnie od tego czy się wtrącę czy nie. Niezależnie od tego jak poważny jest temat. Widzę to codziennie. I brzydnie mi to. Nie czuję się odpowiedzialny za ludzi, nie czuję ich emocji, nie czuję żeby zasługiwali na szansę. Widzę tylko literki, zidiociałe literki o dziwnych, ale powtarzalnych algorytmach. Które domorośli specjaliści od filozofii życia każą mi ratować i utrzymywać w ich kruchych urojeniach. Kolejne i kolejne.

Widzę ludzi, którzy się nie uczą na błędach. Którzy wałkują dzień w dzień to samo, nie wiedząc samemu po co ani dla kogo to robią. Którzy nie potrafią porozmawiać we dwoje, dojść do porozumienia, powiedzieć wprost czego chcą. Bez gierek, wymówek, kombinacji, scen, odpierdalania rakiet, wciągania w ten związek publiczności, złego świata, stereotypowych kobiet i mężczyzn.

Tutaj możecie sobie obejrzeć dwugodzinne pierdolenie, które zostanie szybko zapomniane, w którym nikt nie napisał: porozmawiajcie i wyjaśnijcie sobie wszystko, ustalcie co z waszym dzieckiem i co z wami. Bo jedyny, który chciał to napisać, przestał się przejmować i po prostu się przyglądał.

I nawet nie jest mi z tego powodu wstyd.

5 komentarzy:

  1. Mrów, to jest niesamowite!!! Więcej takich komentarzy, plis

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwszym akapicie miałem dość. Już wiedziałem że będzie się leczył przydługim wywodem bo kolejna osoba zmyślała! Następna będzie smutna (d. E. Wedel, wróć, d. Paolcia) i jej rzekomy były z rzekomym dzieckiem.
    Nie czytałem ale żeby mieć pewność że nic ważnego mi nie umknie skopiowałem tekst do edytora i włączyłem szukaj słów: icwel, podsłuch, bulimiczneserce. Nie znalazłech słów kluczowych to i przeszedłech ja od razu do komentarza.
    Wy bando śmieci o niskiej świadomości.
    Byle czika, który to już raz ta czy inna, doprowadza go do aktu egzaltacji blogowej, buahahahahaha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podsłuch, łżesz. Wszyscy wiedzą, że przeczytałeś i później będziesz to nawet cytować :P

      Dziękuję Ci, że mogę liczyć na Twoją opinię. Niezmiennie od wielu lat.

      Ps.
      Może kiedyś napiszę coś o Tobie, jeśli wystarczająco dużo nazmyślasz, tak jak robisz to powyżej :P

      Usuń
  3. "Udowodnij że nie jesteś automatem" - zwróciła się do mnie maszyna obliczeniowa. Nie jestem robotem, przysięgam. :-/

    OdpowiedzUsuń
  4. P.S.
    Gardzę wami

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że dzielisz się ze mną swoją opinią.
Z przyjemnością wykorzystam Twoje wskazówki w dalszej pracy nad blogiem.