Obserwuję sobie od jakiegoś czasu dyskusję pod jedną notką na innym blogu. Wypowiadają się prawie same kobiety, najróżniejsze. Rzekłbym: matki, żony i kochanki. Rozpętała się tam już niezła gówno-burza i doszło do ogryzania się wzajemnie, która z nich jest tą oceniającą, nietolerancyjną i o wąskich horyzontach myślowych. Dodam, że każda trzyma się tego w co wierzy, czego chce i tego jak dla niej wygląda świat. I może trochę o tym sobie dziś porozmawiam sam do siebie.
Tymi słowami kończy się cała rozmowa, więc od nich zacznę.
Czym jest dla Was ''szersze spojrzenie na świat''? Na pewno nie jest to akceptowanie każdej kolejnej, odmiennej ideologii. Myślę, że powinna to być wiedza, że istnieją inne poglądy, że mają prawo być ''inne'' i że ktoś na podstawie nich żyje. Wiedza jak mogą wyglądać, co mogą nieść ze sobą. Jakie wady i jakie zalety, jakie zagrożenia. Czy są zgodne czy przeciwne naszej moralności. Zawsze mnie bawiło, jak podawałem jakiś przykład, metaforę, a ktoś odpowiadał: ''Tego nie można tak porównywać!''. Otóż można. Można porównywać chęć z chęcią, działanie z działaniem, prawo z prawem. Można wnikać
w różne aspekty jednego problemu, można go rozdrabniać i obracać w palcach, składać znów. Można. I w sumie, ludzie, którzy osiągnęli w życiu spokój, pewność i są specjalistami od ludzkiej.. heh.. natury/duszy/osobowości, zazwyczaj doradzają ''spojrzenie na problem z innej perspektywy''. I chyba tym jest ta cała szerokość. Nie jest otwartością, bo zawsze mamy prawo odrzucać poglądy sprzeczne z naszymi, nie musimy wchodzić głęboko w rytuały plemion afrykańskich, nie musi nas obchodzić nasz sąsiad i jego życie. Raczej.. chęcią samodzielnego szukania w obrębie tego, co nas interesuje. Jednocześnie ze świadomością, że to tylko część wiedzy całego ogromnego świata. Że sami się ograniczamy swoim gustem, czasem, wytrzymałością.
Czym jest tolerancja? Właściwie tym samym. Na pewno nie akceptowaniem tego, że ktoś nam szkodzi, narusza nasze granice. Nie milczeniem i nie obnoszeniem się ze swoimi przymiotami. Tolerancja nie powinna być ideą czy tym dziwnym ''czymś'' na co wszyscy się obecnie powołują, a nikt nie przestrzega. Powinna być świadomością ograniczeń, różnorodności, praw, obyczajów, własnego gustu, inności. Moim zdaniem.. Hmm.. Nie naruszając prawa człowieka do indywidualnego charakteru.
Wychodząc do przestrzeni publicznej powinniśmy, cóż, zdjąć nieco siebie i zostawić w domu. Mieścić się w pewnej normie - nie przerażając, nie gorsząc, nie przeszkadzając. Dlatego mnie osobiście irytuje fakt, że ludzie najgłośniej mówiący o tolerancji wychodzą na ulicę... przejaskrawieni. W całej swojej przesadzie. Waląc innym nietolerancyjnie po oczach. Że nie zostawiają miejsca na: ''Ty i ja jesteśmy ludźmi, chcemy innych rzeczy, ale codziennie musimy się mijać i róbmy to bez strachu, wstrętu, agresji.''. Jest tylko szok i niechęć. Jest tylko stereotyp. Bo każdy ma prawo do tego czy śmego, ale.. hmm.. Powinien mieć
w sobie to przekonanie, że wychodząc komuś na przeciw, obie strony nie powinny przedstawiać skrajności. Dużo lepiej miłośnik jazzu dogada się z metalem, narzekając razem na radiowy pop, niż krzycząc na siebie, że trąbka to przestarzały chłam, a czarna kredka i biały puder są pedalskie. Codziennie tolerujemy wiele rzeczy. Zmieniamy ton głosu, mimikę, słownictwo, podejście. Tłumaczymy sobie, że nie urwiemy łba bachorowi, bo nam uwalił butami nogawkę, bo to tylko dziecko i dziecko może być niewychowaną dziczą. Bo jest dzieckiem. To jednostronne i głupie argumenty. A czy nie lepszym pokazem tolerancji byłoby nauczenie dziecka, żeby nie kopało innych? Od małego uczymy siebie i innych dostosowania się do tego, co nas otacza.
Więc.. czy kultura jest dla nas czymś nienaturalnym? Czy nie ma możliwości, żeby pogodzić prawo ludzi do bycia,
z prawem innych ludzi do tego samego?
Boję się nieco, że teraz media i młodzi ludzie promują.. akceptowanie i tolerowanie wszystkiego. Takie właśnie jednostronne. Że niedługo będzie można się komuś wpierdolić do mieszkania i krzyczeć, że jak nie zrobi ci herbaty, to go oskarżysz
o nietolerancję. Że każdy chce się tak bardzo na siłę wyróżniać, że nie wiadomo już ile w tym jest rzeczywistej osobowości człowieka, a ile wołania o uwagę. Nie podoba mi się, że to wszystko jest podszyte agresją i że używane są w dyskusjach argumenty: ''Ty masz ciasny umysł!'', ''Ty nie jesteś tolerancyjny!''.
Nie mam wąskich horyzontów, nie mam ciasnego małego umysłu, nie jestem ograniczony - ja po prostu mam prawo się
z czymś/kimś nie zgodzić i nie zamierzam krzyczeć do tego czegoś/kogoś, że jest ograniczony, bo nie podziela mojego sprzeciwu.
Gdybym nie był tolerancyjny, to bym was tam wszystkich idiotów, którzy robią afery z prostych rzeczy, wyrżnął w pień. Krzycząc: ''Jak śmiecie nie tolerować moich przekonań?!'' - zamiast sobie rozmawiać i apelować o odrobinę.. paradoksalnie.. szerszego spojrzenia na świat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję, że dzielisz się ze mną swoją opinią.
Z przyjemnością wykorzystam Twoje wskazówki w dalszej pracy nad blogiem.