Zauważacie może czasami taki.. nawał niefortunnych, ale podobnych do siebie zdarzeń? To się ponoć nazywa jakimś efektem... Że jak nosimy koszulkę w paski, to nagle wszędzie widzimy ludzi w koszulkach w paski. Chyba właśnie przeżywam takie dziwne deja vu, związane z kobietami po dramatycznych rozstaniach. To w sumie za sprawą rozmowy z poprzedniej notki.
Nie od dziś wiadomo, że kobiety dzielą się na różne dziwne podgatunki... Dziś sobie pomarudzę o tych, sentymentalnych, przesadzających i sterowanych fanaberiami: ''Jak śmiałeś nie kupić mi prezentu na nasze pierwsze 2 tygodnie bycia razem?!''.
Słyszeliście, przynajmniej raz w życiu, jakąś historię typu: ''Odrzuciła jego zaręczyny po jakimś czasie, zwracając mu pierścionek.''? Albo chociaż o oddawaniu sobie swoich rzeczy w kartonach, w tym nieraz i prezentów? Mnie rozbroiło rzucenie do rzeki z mostu kolczyka, od ex-ukochanego przy boyfriendzie 2.0. Z jednoczesnym zachowaniem tego drugiego, który leży w cudnej szkatułce jako relikt wielkiej miłości. :P Każde związki przeżywają swoje wielkie dramatyczne momenty, które potem chce się ukryć, zakopać, najlepiej z głową swojego byłego, głęboko cholera wie gdzie. Ale marnowanie dobrej biżuterii w dowodach zerwania i nowych uczuć, dla ''spokoju'' obojga, to chyba przesada... Zwłaszcza, że panują jakieś kosmiczne trendy na coraz droższe prezenty, z byle jakich okazji oraz zupełny brak poszanowania dla zarobków drugiej osoby. Kobiety chcą dostawać coraz więcej dowodów miłości, oczywiście coraz większych i lepszych niż ich koleżanki. Nie muszę chyba za wiele wspominać też o tym, że partnerzy coraz częściej się ''rozliczają'' między sobą, ze swojego czasu, pomocy, wkładu. Próbując sobie chyba wygarnąć, kto ma lepiej, a kto gorzej w tej miłości, kto jest na czyim utrzymaniu i kto zabiera wspólnego psa (lub dziecko), którego oboje tak właściwie nie chcą. Jednocześnie z tym całym przyziemnym cyrkiem i olewactwem, wiąże się jakiś ogromny emocjonalny sentyment, wzloty i upadki, uniesienia i sam już nie wiem co... Kłótnia o za słoną zupę, wpierdol, łzy, ucieczki z domów, marzenia o cudownym partnerze, powroty, zajebisty seks, olewanie się wzajem aż do kolejnego obiadu. Wybierać można losowo.
Kobieta nie odmówi prezentu, facet nie odmówi seksu. Takie czasy, taka ''kultura''. Taki okres pomiędzy dobrym obyczajem
a wulgarnością. Gdzie w końcu nie wiadomo czy dobrze jest otworzyć kobiecie drzwi.. Bo nigdy nie wiadomo czy się nie oberwie torebką w łeb. Gdzie kobiety wzdychają do takich nadzianych Grejów, którzy myślą tylko i wyłącznie o nich.
Z drugiej strony jest Janusz i Grażyna, rodzice tego barachła całego, grubi, brzydcy, buraczani. Którzy są ze sobą tylko dlatego, że rozwód w rodzinie źle by wyglądał. Cudne wzory do naśladowania w dorosłym życiu, promujące kury domowe
i niesamodzielnych facetów. Wszystko kończy się na tym, że kobiety uważają, że bez nich facet zdechnie z brudu i głodu,
a faceci uważają, że bez nich kobiety się zabiją o własne buty. I tak oboje wzajemnie potęgują, nakręcają swój cyrk ''wyrzucę naszyjnik za 400 zł gdzieś w pole, mój ukochany i tak mi kupi droższy''... który potem też wyrzucę dla kolejnej miłości... bo przeszłość jest za mną, a nie przede mną! ... tym razem będę się bardziej starał... tym razem to ta jedyna... bo przecież spaliła książki od niego na moich oczach. Aż mija ta ''młodość'' i zostaje się z owłosionym brzuchem i obwisłymi cyckami, ciułając sobie pieniążki dzień po dniu.. Bo nic lepszego już w życiu nie nadejdzie.
Niszczenie uczuć jest ludzkim debilizmem. Rozumiem to, jak się jest niedojrzałym idiotą i ładuje się w związki to tak jest.
Ale niszczenie przedmiotów mnie jakoś mierzi. Darcie zdjęć, okej, są wspomnienia. To tylko obrazek. Wyrzucenie niepotrzebnych rzeczy po swoim ex, zrozumiałe. Ale teksty, że lepiej coś wywalić niż oddać, dla satysfakcji? Jakiej?! Że się wydymało partnera na kasę? Czy, że zachowuje się tylko te drogie rzeczy.. Czyli trzeba trzymać standardy w związku i nie dawać dupy za sztruks tyko za jeans?? Jak to świadczy o takiej kobiecie, która mówi ''nie wyjdę za ciebie, ale brylant za 5000zł zostawię dla siebie, BO TO PREZENT''? Mogłeś się liczyć kochasiu z odmową i kupić tańszy. Albo na przyszłość wcale nie dawać nic ze sklepu, a zrobić coś samemu i zobaczyć czy twoja połówka się ucieszy. Jeśli ma w dupie twój wysiłek... to jaki jest sens pracować na prezenty dla niej przez najbliższe 5-10 lat do rozwodu?
Nie wiem czy jeszcze ktoś uważa, że najlepszym prezentem jest obecność i pamięć.. Bo to coś czego nie sposób odebrać, wyrzucić, zatrzeć. Czemu wszyscy prześcigają się w prezentach i oczekiwaniach..? W barwnych gestach, a potem szarym życiu. Najpierw miliardy fotek bobasów i ich kupek, wózków, zabawek.. A potem ''przewróciło się, niech leży..''. Najpierw ''jesteś moją jedyną'', a potem wpada taki na czat i pyta ludzi, czy żonę i dziecko warto rzucić dla 20letniej kochanki.
Od razu skrajności.. Po co? Dla wrażeń? Dla utrzymania tego związku, bo bez dowodów i emocji wszystko się sypie? Usłyszałem ostatnio o kobiecie, która ''odpoczywa wśród znajomych od swojego faceta''. Mają chyba zamiar się pobrać nawet. Kupi jej śliczną obrączkę. Tylko po co.. Obrączki też się wyrzuca?
Po co oni wyrzucają te rzeczy..
Po co je zatrzymują..
Nie wiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję, że dzielisz się ze mną swoją opinią.
Z przyjemnością wykorzystam Twoje wskazówki w dalszej pracy nad blogiem.