sobota, 17 maja 2014

...

Potrzebuję inspiracji.

Brakuje mi... Brakuje mi tematu, który mogę pociągnąć. Nie umiem być kreatywny ani spontaniczny. Nie potrafię wymyślać. Ciągnę w swoją stronę, leciutko, zasłyszane tematy czatowe. Inaczej byłby to potok skarg, które chcę z siebie wyrzucić. Jeden wielki strumień schizofrenicznego bełkotu... Pisanego z chwilami przerwy na zamknięcie oczu, wyobrażenie sobie, że jestem gdzieś daleko, za wysoką grubą ścianą. Z dreszczami przeszywającymi kark, ciało. Z prostowaniem pleców i wyciąganiem rąk ze splecionymi palcami w górę.

Przez ostatnie parę dni czuję potworną pustkę, chęć płaczu, pragnienie izolacji. Od wszystkiego. Przebudzając się co kilkadziesiąt minut, leżąc na łóżku, słucham deszczu. Przyglądam się skórze swoich dłoni. Stojąc przed lustrem przykładam chusteczkę do warg, ścieram z nich krew. Opieram ręce o kuchenny blat i myślę: ''Później.''. Odbieram telefon i potakuję. Rzucam ulotki na stos. Przeczesuję włosy. Lewą ręką, do tyłu. Czekam na noc, bo nocą jest lepiej. Ciszej. Chłodniej.

Nie mam chęci nic czytać, oglądać, pisać, robić, mówić. Chciałbym się uwolnić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję, że dzielisz się ze mną swoją opinią.
Z przyjemnością wykorzystam Twoje wskazówki w dalszej pracy nad blogiem.