czwartek, 18 czerwca 2015

''Człowieki są takie fajne!''

Oglądałem sobie do snu filmik o Serengeti. Wiecie, Kenia, park narodowy, Masajowie, lwy. Takie tam. I narrator mnie czymś zaciekawił... Pamiętacie ten tekst, że ''świat jest zadłużony na 40 bilionów dolarów'', i że ''chyba, kurwa, u Jowisza''? Na pewno. Bardzo optymistyczny i na miarę polskiej i ludzkiej rzeczywistości.

Otóż narrator, w tym moim dokumencie o Afryce, wspomniał, że park jest unikalnym dziedzictwem czegoś-tam, kolebką życia i w ogóle super-hiper-wow oraz, że utrzymuje się z turystyki. No i tak sobie myślę... No fajnie, ogół społeczeństwa nie składa się na dotacje państwowe, na utrzymanie i ochronę X hektarów trawy, na której stołują się lwy (choć zapewne i tak się składa, bo składa się zawsze i na wszystko). No fajnie, że można pojechać, dowiedzieć się, że tak wygląda:



I że nikt nie śmieje się tak pięknie jak Gloria. Oczywiście w super-upale, z przewodnikiem, którym gardzimy ze względu na kolor skóry, klapkami kubota, skarpetkami i torbą z biedronki. No, ale tak z drugiej strony.. Przypomina mi się Star Trek i tekst, że tam ludzkość już dawno przestała korzystać z pieniędzy, że ludzie rozwijają się i robią coś, bo chcą. Dzisiejsza ludzkość korzysta z kasy i robi coś jeśli musi i rozwija się w mniej ambitnym kierunku (oglądanie sawanny na street view to byłoby coś w sam raz, gdyby niektórzy ogarniali co to w ogóle jest ta cała 'sawanna'). To oczywiście nakazuje ludzkości robić z ''kolebki'' biznes, bo ludzkość nie może sobie pozwolić na dbanie o wszystkie ważne, ładne miejsca bez ogromnych nakładów kasy.
I tak jedni ludzie chronią zwierzątka, bo drudzy ludzie im za to płacą, przed trzecimi ludźmi, którzy chcą zabić zwierzątka, bo czwarci ludzie im za to płacą, podczas gdy piąci ludzie oglądają to, dając kasę na ochronę zwierzątek. Kasa ta idzie do kolejnych ludzi, którzy dostarczają zasoby tym pierwszym ludziom, pod nadzorem innych ludzi, kierownictwem jeszcze innych i zarządem jeszcze jednych. Aż do pana Stasia, stróża nocnego przy elektrycznym pastuchu. Pod patronatem radia Z-jak-Zebra i udziale kościoła rydzykowskiego. Bo tak.

A ja tak sobie marzę, że kiedyś będą ludzie, którzy będą się zajmować zwierzątkami z przyjemności i dobrego serca, dostaną za to jedzenie i nocleg i czego im potrzeba od innych dobrych ludzi, zwierzątka będą żyć sobie w swoich środowiskach spokojnie (rozrywając sobie gardła, seksując się co 25 minut przez 3 dni bez jedzenia i wody, patatajając sobie 800 km ''bo tak''), bo głupi ludzie nie będą istnieć i nie będą ich tłuc bez sensu, a turyści będą mogli tam zjeżdżać zewsząd, bo ich kurwa w końcu będzie STAĆ na wycieczkę życia i nie umrą poznawszy tylko trzy miasta w obrębie swojego województwa. I że nie trzeba będzie angażować całego narodu i połowy świata w jednorazowej kampanii raz na 5 lat, żeby uratować 1,25 nosorożca i 5 ton trawy, które zostały zdewastowane przez inny naród i drugie pół świata.

Zadziwia mnie nadal to, jak ludzie komplikują swoje życie, ile tworzą abstrakcji, jak się zapętlają... Całe życie pragnąc prostych rzeczy. Chcąc się napić wody stworzą filtry, rury, kubki, szklanki, dzbanki, łyżki, słomki, butelki, puszki, zapory
i chujwiecojeszcze, a potem każą zapłacić sobie za wodę + wydobycie + transport + dodanie konserwantów + pudełko na nią + wyrzucenie pudełka + przetworzenie pudełka + atest pudełka i sam nie wiem co jeszcze.. Aż dochodzi do sytuacji, w której podanie komuś kubka wody w upalny dzień jest zbyt kosztowne.

Że nie wspomnę o ''biednych dzieciach w Afryce'', które to nie mają jedzenia, więc wg naszych rodziców i babć, mamy zjadać cały nasz obiad - czyli egoistycznie korzystać z dobrodziejstwa naszego klimatu i statusu ekonomicznego, bo dzięki Miłosiernej Opatrzności my mamy kartofle, a oni nie. Apetytu nie może nam oczywiście odebrać widok dziecięcego szkieletu
z innego kontynentu (bo nawet nasza babcia takowego nie widziała na oczy całe swoje życie), a nasza paskudna marchewka
z groszkiem nie może zostać odesłana do głodujących (nawet w NASZYM kraju). W ogóle poraża mnie nadal siła tych pfff ''argumentów''. Tak samo pokrętnych jak powyższe ujęcie wody, którą codziennie wyszczywamy do innej wody...
Jedz, bo dzieci w Afryce nie mają. I co to ma niby znaczyć? Musisz jeść nawet jeśli nie chcesz? Dlatego, że na innym kontynencie panuje głód? Do jakich ogromnych konsekwencji, dla innego dziecka X km od ciebie, prowadzi nie zjedzenie twojego schabowego? No ja wiem, że fizycy nadal pracują nad splątaniem kwantowym... Ale na nieszczęście wiem też, że to jeszcze nie te czasy, żeby sobie przesyłać zupę za pomocą transportera albo miski z napędem warp.

Cały świat jest zbyt kosztowny. A my, durna cywilizacja, płacimy podatek od życia na pół gwizdka, niezwiązany
z utrzymaniem tego świata w porządku i pokoju. A komu? No chyba kurwa Jowiszowi.

1 komentarz:

  1. Mucha
    Wysłany 18.06.2015 o 21:01

    Nie ma nic bardziej denerwujÄ…cego niż argumenty typu ‚bo ktoÅ› ma gorzej’. I tu pomijam już irytujÄ…cy fakt ‚jedz bo dzieci w Afryce gÅ‚odujÄ…’. Jakim prawem natomiast umniejsza siÄ™ czyjÅ› problem tylko dlatego, że inni majÄ… gorzej. PHI.

    ‚Nie babciu. Nie zjem piÄ…tego kotleta bo Kowalskiej córka nie ma co jeść tak jak dzieci w Afryce’. SwojÄ… drogÄ… niech jej te kotlety zaniesie a nie we mnie wpycha jak chce zbawiać Å›wiat.

    PHI

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że dzielisz się ze mną swoją opinią.
Z przyjemnością wykorzystam Twoje wskazówki w dalszej pracy nad blogiem.